Forum Napiszemy   Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Prolog, który ma mnie podnieść
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Powieści Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Prolog, który ma mnie podnieść
Autor Wiadomość
Gość







Post Prolog, który ma mnie podnieść
Wreszcie napisałem coś od dłuższego czasu (W sumie to zrobiłem to dzięki wylaniu na mnie kubła zimnej wody przez Younga. Dzięki, przydało się.). Jeżeli wszystko dobrze pójdzie i wyrobie sobie już ten nawyk codziennego pisania(nie chcę, żeby był to kolejny niewypalony projekt), to stworzę bloga. Będę na nim umieszczał kolejne fragmenty tej opowieści. Mam nadzieję, że ten blog nada mi większej chęci do pisania i zmotywuje do pracy.
Tymczasem prezentuję Wam prolog. Jeżeli możecie poświęcić chwilę czasu, to proszę Was o ocenę tego prologu i opinię czy zakładać bloga. Nie musicie zaznaczać błędów, zależy mi na ocenie. Jednak niczego nie zabraniam Wink ...
Miłego czytania!

Sala obrad, która w rzeczywistości pełniła tylko rolę starej, w pół zniszczonej chałupy na uboczu Meenfield, była przepełniona od ubranych na czarno osobników. Na dobrą sprawę nie była to jakaś oszałamiająca liczba osób. Do jej wypełnienia wystarczyło kilka kawałków drewna, imitującego stoły i krzesła, i dziesięcioosobowa ekipa. Podwładni Maq'a - najgroźniejszej i najokrutniejszej osoby w ich stowarzyszeniu, wcale nie byli zadowoleni z tego zebrania. Zazwyczaj dostawali tylko krótki telefon albo nawet sms-a, z instrukcją oraz nazwiskiem osoby, którą mieli zabić, bo właśnie to najczęściej robili. Woleli właśnie tą opcję niż spotkanie ze swoim okropnym, szalonym szefem. Ich niepokojące szepty natychmiast przerwał mrożący krew w żyłach, głos Maq'a:
- Wezwałem was tutaj - spojrzał pogardliwym spojrzeniem na resztę osób znajdujących się w sali - w arcyważnej sprawie! El Buema - nasze stowarzyszenie przeżyje dziś jedną z najważniejszych decyzji. Zabiliśmy już prawie 100 osób w okolicy naszej małej mieściny - głównie tych najbogatszych. Myślę, że jest to już odpowiedni czas, by przejść do bardziej godniejszych nas czynów. To była dopiero rozgrzewka! Mamy już trochę forsy i to właśnie ją wykorzystamy na kupienie odpowiedniej broni! Nikt nie będzie już nas wyśmiewał, nigdy! Tych, co staną nam na drodze, zabijemy. Na świecie zostaną tylko godni życia ludzie.
Z samego końca sali dało się słyszeć westchnienie, a później ciche - "nie!".
- Dany Looscamp ... - wybełkotał Maq, podchodząc do swojego celu.-Zawsze taki sam ... Widzę, że nie chcesz wykonywać misji dla El Buemy! - najmniejszy z mężczyzn znajdujących się w sali zaczął się trząść. Wiedział co te słowa dla niego oznaczają. - Nikt nie będzie mi mówił "nie!" - powiedział szef, wyciągając w tej samej chwili broń. - Nie jesteś godny, by nosić imię El Buemy. Jesteś tylko głupim ścierwem ... - Dany Looscamp otworzył usta i próbował coś powiedzieć, lecz jego słowa przerwał pojedynczy strzał, który sekundę później przebijał na wylot głowę mężczyzny.
Twarze reszty członków gangu, najczęściej pokryte bruzdami, stały się poważne. Nikt z nich nie odważył się już powiedzieć ani słowa.
- To jest dla was nauczka, zapamiętajcie ją dobrze! Ja nie będę dwa razy powtarzał. Zaniesiecie później jego ciało za chałupę i wrzucicie do pobliskiej rzeki. Upewnijcie się czy odpłynęło. Nikt nie może nas rozpoznać.
Sale wypełniło ciche przytaknięcie. Tylko na tyle pozwolili sobie mężczyźni. Nie chcieli denerwować swojego szefa i narażać się na śmierć. Mimo tego, że on był jeden, a ich dziewięciu, nie mieli większych szans...
Po chwili ciszy Maq zaczął kontynuować swój monolog:
- Teraz nasz cel jest jeden i bardzo ważny. Charlie Brayne - kojarzy wam się z czymś to nazwisko? Nie. Niedawno dowiedziałem się, że jest w trakcie pracy nad czymś, co może na zawsze zmienić losy ludzkości. Dokładniej prowadzi eksperyment, który ponoć idzie mu bardzo dobrze, lecz nie jest jeszcze skończony. Na szczęście mamy trochę czasu. Na razie nie chwalił się mediom swoim wynalazkiem, ale lada chwila może nadejść ten moment, a on okryje się wieczną sławą, zarabiając krocie. Za wszelką cenę nie możemy do tego dopuścić! Musimy zdobyć ten skarb! Teraz cała wasza dziewiątka będzie pracować razem. Macie mi go jak najszybciej dorwać i przynieść. Tylko żywego! On nie może zginąć! Jest to misja i skarb na skalę światową, nie wybaczę wam błędów. Tutaj macie jego zdjęcie. Nie wiem gdzie się teraz znajduje, poszukajcie... Dostarczcie zwierzę jak najszybciej! Tylko nie spieprzcie tego!
Pon 19:28, 25 Lip 2011
Graphoman
Minister wielki koronny



Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: mężczyzna

Post
Eeeeeeech...

Temat jest zaiście fascynujący. Gdyby nie miliardy knig i filmów o tym nakręconych, to bym był zachwycony...

Wykonanie - szamoczesz się. Ciężko miejscami zrozumieć co i jak, a nawet mimo to, jakość nie oszałamia.

Dam Ci za ten tekst... 3/10
A co do bloga - zakładaj jak chcesz i lubisz.
Ja kiedyś miałem i mnie strasznie to odpychało. Ale jeśli lubisz takie formy, to pisz, chociażby i kontynuację tego.
Byle pisać, ćwiczyć...


Post został pochwalony 0 razy
Wto 9:03, 26 Lip 2011 Zobacz profil autora
Gość







Post
Cytat:
Sala obrad, która w rzeczywistości pełniła tylko rolę starej, w pół zniszczonej chałupy na uboczu Meenfield, była przepełniona od ubranych na czarno osobników.


Sala pełniła rolę chałupy, czy chałupa pełniła rolę sali? Wydaje i się, że chyba jednak to drugie.

Cytat:
była przepełniona od


Zasadniczo jest się przepełnionym czymś, a nie od czegoś. Jak to brzmi? : Słoik przepełniony od ogórków. Bak przepełniony od paliwa. Szklanka przepełniona od kawy. No trochę nie bardzo :/


Cytat:
Na dobrą sprawę nie była to jakaś oszałamiająca liczba osób. Do jej wypełnienia wystarczyło kilka kawałków drewna, imitującego stoły i krzesła, i dziesięcioosobowa ekipa.

Kilka kawałków drewna i dziesięcioosobowa ekipa wystarczyły do przepełnienia niezbyt oszałamiającej liczby osób? Pomieszałeś podmioty kolego.

Cytat:
Ich niepokojące szepty natychmiast przerwał mrożący krew w żyłach, głos Maq'a:


Ich szepty były niepokojące (czyli brzmiały niepokojąco), czy szeptali zaniepokojeni? Bo to spora różnica.

Cytat:
- Wezwałem was tutaj - spojrzał pogardliwym spojrzeniem na resztę osób znajdujących się w sali - w arcyważnej sprawie!


A nie dało się, że po prostu spojrzał z pogardą na... ?

Cytat:
El Buema - nasze stowarzyszenie przeżyje dziś jedną z najważniejszych decyzji.


Zdanie jest troszki dziwne. Jak stowarzyszenie może przeżyć decyzję? A nie logiczniej byłoby napisać, że dalsze losy naszego stowarzyszenia zależą od podjętych dzisiaj decyzji?

Cytat:
- Dany Looscamp ... - wybełkotał Maq, podchodząc do swojego celu.


Facet był tarczą jakąś?

Cytat:
najmniejszy z mężczyzn znajdujących się w sali zaczął się trząść. Wiedział co te słowa dla niego oznaczają. - Nikt nie będzie mi mówił "nie!" - powiedział szef, wyciągając w tej samej chwili broń.


No to po jaką cholerę się w ogóle odzywał, skoro wiedział jaki los czeka opornych pracowników jego szajbniętego szefunia? Zachowanie tego kolesia jest kompletnie bez sensu, jest jakimś debilem albo samobójcą.

Cytat:
lecz jego słowa przerwał pojedynczy strzał, który sekundę później przebijał na wylot głowę mężczyzny.


Strzał miał młot pneumatyczny i drążył nim dziurę w głowie tego kolesia?

Cytat:
Twarze reszty członków gangu, najczęściej pokryte bruzdami, stały się poważne.


A rzadziej były gładkie jak pupa niemowlęcia?

Cytat:
Zaniesiecie później jego ciało za chałupę i wrzucicie do pobliskiej rzeki. Upewnijcie się czy odpłynęło. Nikt nie może nas rozpoznać.


A tutaj mamy przykład debilizmu samego szefunia. Zabija członka swojego gangu, a potem wrzuca jego ciało do rzeki. I co myśli, że ryby je zjedzą? Przecież, na litość, ktoś je kiedyś wyłowi, zidentyfikuje i w końcu dojdzie, kto kolesia ciuknął. Jak ten idiota zabił bez wpadki 100 najbogatszych osób w okolicy, to ja tego nie rozumiem. Ich ciała tez spławiał rzeką?


Cytat:
Sale wypełniło ciche przytaknięcie.


Potężne musiało być...

Cytat:
Mimo tego, że on był jeden, a ich dziewięciu, nie mieli większych szans...


A dlaczegóż to nie mili szans w dziewięciu na jednego? Koleś był supermanem? Niczym Neo z Matrixa kule łomijoł? Jeśli już jest takim przechujem, to pasowałoby go jakoś scharakteryzować...

Cytat:
Dokładniej prowadzi eksperyment, który ponoć idzie mu bardzo dobrze, lecz nie jest jeszcze skończony.


Skoro go ciągle prowadzi, jest raczej logicznym, że nie skończył...

We wstępie pisałeś, że nie musimy zaznaczać błędów. Ja Ci je jednak wytknę, bo tekst jest nimi nafaszerowany jak kolaborant kulami po spotkaniu z plutonem egzekucyjnym, a sam raczej tego nie wyłapiesz, skoro przed wrzuceniem tutaj nie poprawiłeś. Za zgryźliwość się nie gniewaj, ale wiem z doświadczenia, że jak ktoś Ci byki wyśmieje, to na drugi raz będziesz pamiętał. Od strony technicznej tekst leży. Zdania brzmią topornie, pełno jest głupawych, nieobrazowych porównań. Błędy logiczne to w ogóle jakaś masakra. Na przykład z tym wyrzuceniem trupa do rzeki. Zresztą, wypunktowałem Ci wszystko, więc sobie na spokojnie i bez emocji przeanalizuj. I jak będziesz pisał kolejny fragment (bo pisz oczywiście, bo jak nie będziesz dużo pisał to nieczego się nie nauczysz) to weź je pod uwagę i sprawdź tekst przed wrzuceniem.
Wto 14:46, 26 Lip 2011
Gość







Post
Fasoletti, powinieneś zostać inkwizytorem pisarskim na tym forum. Very Happy
Wto 23:34, 26 Lip 2011
Gość







Post
Na początek wyjaśnię błędy, a później powiem to, o co głownie mi chodziło.

Fasoletti napisał:
Toni napisał:
Sala obrad, która w rzeczywistości pełniła tylko rolę starej, w pół zniszczonej chałupy na uboczu Meenfield, była przepełniona od ubranych na czarno osobników.

Fasoletti napisał:
Sala pełniła rolę chałupy, czy chałupa pełniła rolę sali? Wydaje i się, że chyba jednak to drugie.

Zdecydowanie to drugie Wink. Sala obrad - teraz, chałupa - rzeczywistość.

Fasoletti napisał:
Toni napisał:
Na dobrą sprawę nie była to jakaś oszałamiająca liczba osób. Do jej wypełnienia wystarczyło kilka kawałków drewna, imitującego stoły i krzesła, i dziesięcioosobowa ekipa.

Fasoletti napisał:
Kilka kawałków drewna i dziesięcioosobowa ekipa wystarczyły do przepełnienia niezbyt oszałamiającej liczby osób? Pomieszałeś podmioty kolego.

Zdanie wcześniej odnosiłem się do chałupy i stąd to "Do jej wypełnienia". Mój błąd.

Fasoletti napisał:
Toni napisał:
najmniejszy z mężczyzn znajdujących się w sali zaczął się trząść. Wiedział co te słowa dla niego oznaczają. - Nikt nie będzie mi mówił "nie!" - powiedział szef, wyciągając w tej samej chwili broń.

Fasoletti napisał:
No to po jaką cholerę się w ogóle odzywał, skoro wiedział jaki los czeka opornych pracowników jego szajbniętego szefunia? Zachowanie tego kolesia jest kompletnie bez sensu, jest jakimś debilem albo samobójcą.

Zapomniałem w moim prologu uwzględnić tego, że ten koleś miał jednak w sobie jakąś dobrą cząstkę, która mówiła mu, żeby się zbuntować i powiedzieć "nie" na zabijanie ludzi. I to właśnie ta cząstka wygrała i wypsnęło mu się to słowo.

Toni napisał:
Zaniesiecie później jego ciało za chałupę i wrzucicie do pobliskiej rzeki. Upewnijcie się czy odpłynęło. Nikt nie może nas rozpoznać.

Fasoletti napisał:
A tutaj mamy przykład debilizmu samego szefunia. Zabija członka swojego gangu, a potem wrzuca jego ciało do rzeki. I co myśli, że ryby je zjedzą? Przecież, na litość, ktoś je kiedyś wyłowi, zidentyfikuje i w końcu dojdzie, kto kolesia ciuknął. Jak ten idiota zabił bez wpadki 100 najbogatszych osób w okolicy, to ja tego nie rozumiem. Ich ciała tez spławiał rzeką?

Nikt nie wiedział o członkostwie tego kolesia w tym gangu. W ogóle nikt nie wiedział o tym gangu i przy innych ci ludzie się w ogóle nie znali. Poza tym jak napisałem każdy działał sam. Miałem napisać to w dalszych rozdziałach ... Oczywiście zdaję sobie sprawę, że zawsze wszystko muszę wyjaśnić i nie stawiać czytelnika w niepewności.

Cytat:
We wstępie pisałeś, że nie musimy zaznaczać błędów. Ja Ci je jednak wytknę, bo tekst jest nimi nafaszerowany jak kolaborant kulami po spotkaniu z plutonem egzekucyjnym, a sam raczej tego nie wyłapiesz, skoro przed wrzuceniem tutaj nie poprawiłeś. Za zgryźliwość się nie gniewaj, ale wiem z doświadczenia, że jak ktoś Ci byki wyśmieje, to na drugi raz będziesz pamiętał. Od strony technicznej tekst leży. Zdania brzmią topornie, pełno jest głupawych, nieobrazowych porównań. Błędy logiczne to w ogóle jakaś masakra. Na przykład z tym wyrzuceniem trupa do rzeki. Zresztą, wypunktowałem Ci wszystko, więc sobie na spokojnie i bez emocji przeanalizuj. I jak będziesz pisał kolejny fragment (bo pisz oczywiście, bo jak nie będziesz dużo pisał to nieczego się nie nauczysz) to weź je pod uwagę i sprawdź tekst przed wrzuceniem.


Nie gniewam się bo bardzo mi pomogłeś. W sumie to dzięki tym uwypuklonym przez Ciebie błędom udało mi się zrozumieć słowa Younga. Bo i On mówił, "że ciężko jest czasami zrozumieć co i jak", a ja nie wiedziałem co jest tak ciężko zrozumieć. Teraz już wiem, bo nic w moim tekście nie wyjaśniłem. Nie chciałem zbytnio się rozpisywać, bo chciałem, żeby prolog był ciekawy. Wyszło jak wyszło ... Dzięki dla Was obojga za pomoc.
Śro 11:19, 27 Lip 2011
Gość







Post
Toni i reszta użytkowników, ja właśnie tego nie rozumiem na tym forum. Po kiego grzyba wstawiacie tutaj maleńkie fragmenciki, z których nic zupełnie nie wynika? Tak w dziale książki jak i opowiadania. Stąd większość moich zarzutów, jeśli chodzi o nielogiczność. Bo cóż można wywnioskować z takiego fragmentu? Dlaczego nie napiszecie całego opowiadania, z sensem i jakąkolwiek fabułą, posiadającą wstęp, rozwinięcie i zakończenie?

Toni, jak sam piszesz, nie chciałeś by ten tekst był kolejnym niewypalonym projektem, więc domyślam się, że kilka prób napisania książki masz już za sobą.
A powiem Ci szczerze, bez złośliwości, że wnioskując po tym fragmencie, JAK NA RAZIE piszesz marnie. Czemu nie spróbujesz krótkich opowiadań, ale sensownych, tylko porywasz się z motyką na słońce? Cholera, ja jakbym miał poświęcić ileś tam czasu na napisanie książki, to za cholerę nie wstawiłbym tego na forum czy bloga, tylko walił od razu do jakiegoś wydawnictwa. Ale żeby to zrobić, trzeba mieć niestety solidne podstawy, które najlepiej wyrobić sobie na opowiadaniach.
Może się tutaj wymądrzam, ale takie są niestety realia.
Śro 14:37, 27 Lip 2011
Gość







Post
Dobrze gadasz Faso, Young mnie też do opowiadań przekonał, ale ja póki co uzupełniam wiedzę czytając odpowiednie książki, a stosując się do poglądów literackich Lovecrafta - postaram się na pełnych obrotach napisać coś, co jest bardzo dobrym pomysłem i wnosi konkretne wartości. Nurtuje mnie jednak jedno pytanie, na które oczekuje odpowiedzi od Ciebie:

Czy warto pisać na siłę, żeby wyrobić sobie styl i potem wyrzucić tekst? Czy lepiej jest czytać książki i dopiero postarać się na pełnych obrotach przy rewelacyjnym pomyśle? Chciałbym poznać Twoją opinię, ale nie obrażę się, jak zobaczę posty innych użytkowników odpowiadające na to pytanie. Wywaliłem już chyba z ponad 300 stron pisanego tekstu (albo i więcej? Nie liczyłem...)

Virien
Śro 19:07, 27 Lip 2011
Gość







Post
Pisać na siłę to najgorsze co można zrobić. Nie chodzi o rewelacyjny pomysł, ale o to, żeby czuć to co się pisze. Jeśli będę pisał z przymusu, to na pewno nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Śro 19:59, 27 Lip 2011
Lux
Gość






Post
Pilipiuk piszę na siłę panowie. I jak myślę nie tylko on. Cóż, na pewno będzie gorzej niż wtedy gdy Ci literacki wiatr w żagle dmucha, ale i tak będzie. I może być dobrze. Siadasz i piszesz. Pisanie to nie jest jakaś magia, gdzie bez mocy, którą zwiecie weną nie da się pisać. Techniczna robota. Siadasz i piszesz.

Cytat:
Wywaliłem już chyba z ponad 300 stron pisanego tekstu


To znaczy jak, swojego? Niech to. Wspomniany wyżej Andrzej Pilipiuk na weryfikatorium pisał, żeby nigdy nie wyrzucać własnych tekstów. I lepiej tego nie robić.
Śro 22:56, 27 Lip 2011
Graphoman
Minister wielki koronny



Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: mężczyzna

Post
W 100% zgadzam się z Luxem.

Pisanie to nie jest magia, nie potrzebujesz weny, by pisać, chociaż z nią idzie to i łatwiej i przyjemniej.

Siada się i klepie w klawiaturę. Czekając na wenę, nie dojdziecie do połowy książki, nim Was śmierć dopadnie...


A jeśli chodzi o pomysł Viriena, o nie pisaniu i "czekaniu na nakręcenie się na pełne obroty"...
Cóż, rób jak uważasz, dla mnie to chybiony pomysł.
Żeby pisać dobrze, trzeba ćwiczyć. Dopiero wtedy można się wziąć za coś poważnego, właśnie jak piszesz "co jest bardzo dobrym pomysłem i wnosi konkretne wartości".
Świetnie, nie potrzeba nam już chyba kolejnego, nędznego heroica, czy czegoś nudnego i badziewnego.
Ale żeby się za to zabrać, musisz wyrobić sobie dobry styl, język. Musisz dobrze pisać, bo cała Twoja praca pójdzie na marne...


Post został pochwalony 0 razy
Czw 0:00, 28 Lip 2011 Zobacz profil autora
Gość







Post
Lux, ale jak przysiadłem do korekty swoich tekstów to była jesień średniowiecza. Wolałem nie patrzeć co będzie bo to było zmarnowane 300 stron i cały czas się mój styl pisania zmienia :/ nie mam jednolitego stylu, zresztą od jakiegoś czasu nie piszę tylko czytam dużo i wychodzi mi to z całą pewnością na dobre.

A poza tym ja nie chciałbym utrzymywać się z pisarstwa, tylko chciałbym coś kiedyś stworzyć dobrego, wyjątkowego i do redakcji nigdy nie pójdę, jeśli nie nauczę się bardzo dobrze pisać, a tekst nie będzie najwyższej możliwej jakości i oryginalny. Mam wiele koncepcji i wyobrażeń nawet na takie dzieła i to nie podrabiane Tolkieny, już takie tradycyjne fantasy, tylko coś... jakby to uznać niestandardowego, problem w tym, że nadal za mało wiem, dlatego czytam.

Poza tym Wędrowycz Pilipiuka jakoś mi nie podchodzi... bardziej mnie ciągnie Jacek Dukaj albo Jacek Piekara. Słyszałem, że właśnie dzieła Pilipiuka to takie "czytadła" a jak jest naprawdę to może się przekonam, kiedy dorwę jakiś tytuł z jego pióra.

W ogóle zdania są podzielone, jedni nie piszą dla zarobku, inni dla ambicji twórczej. Np. Lovecraft nie pisał dla pieniędzy, tylko dla ambicji i dlatego napisał to co napisał, żeby coś nowego wnieść. Nie, żeby czekać na wenę, nie o to chodzi. Chodzi o pomysł. A jeśli jest pomysł, to już można się postarać. Ja osobiście w trans pisarski już wchodzę po napisaniu jednej strony i wszystko leci samo. Moja proza jednak nadal kuleje i nie muszę wam tego publikować, żeby to udowodnić. Ale z drugiej strony jeśli pomysł byłby bardzo dobry, to warto przysiedzieć i dokładnie opracować takie jedno opowiadanie np. co 3-4 miesiące, ale takie naprawdę wartościowe i oryginalne, niż bycie jakąś maszyną pisarską i wydawać 5+ opowiadań na miesiąc. Takie jest przynajmniej moje zdanie.
Czw 0:09, 28 Lip 2011
Gość







Post
Cytat:
Pilipiuk piszę na siłę panowie.


I na jakim poziomie stoją jego książki? Zabrałem się za kilka pozycji i zwątpiłem. U niego wyjątkowo czuć to "pisanie na siłę". Nie, ja jak nie mam weny, chęci ani pomysłu, to nawet nie siadam do klawiatury. W opowiadaniu musi być widać, że autor włożył w nie coś z siebie. Tak przynajmniej ja uważam.
Czw 5:01, 28 Lip 2011
Gość







Post
Wtrącę się do Waszej dyskusji, jeśli mogę oczywiście.
Gdym nie zaczął pisać na siłę, to w ogóle bym nie zaczął pisać i nie wyszedłbym z tego dołka. Zazwyczaj jak napiszę parę zdań, to i chęć przyjdzie. W sumie to nigdy nie podchodziłem do pisania(nawet jak miałem dołka), jak do jakiejś znienawidzonej roboty, tylko po prostu tak... neutralnie.
Aporpo pomysłów - 95% pomysłów wymyślam przed ślęczeniem nad pustą kartką.
Przynajmniej takie jest moje zdanie.
Czw 9:12, 28 Lip 2011
Don Self
Geniusz
Geniusz



Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 554
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: mężczyzna

Post
Ja też się wtrącę. Pozwolicie, prawda? Razz
Mianowicie, jesli o mnie chodzi, to pisanie na silę nie jest rozwiązaniem najlepszym. Ba, ono nawet nie jest rozwiązaniem dobrym. Moim zdaniem trzeba tej weny, albo jak kto woli muzy.
Osobiście piszę około 2000 słów dziennie, ale jeśli czuję, że dzisiaj będzie to marne 2000 słów, to w ogóle nie siadam przed klawiaturą. W moim mniemaniu nie ma czegoś takiego jak pisanie na siłe. Wyrobiłem w sobie coś w rodzaju anwyku pisania, co sprawia mi nie lada przyjemność, ale tylko wtedy, kiedy wiem, że nie zamknąłem się w pokoju żeby gapić się bez sensu na klawiaturę. Tyle ode mnie.


Post został pochwalony 0 razy
Czw 12:03, 28 Lip 2011 Zobacz profil autora
Graphoman
Minister wielki koronny



Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: mężczyzna

Post
Cytat:
niż bycie jakąś maszyną pisarską i wydawać 5+ opowiadań na miesiąc.


Powtórzę jeszcze raz - możesz przeczytać wszystkie książki świata, a jeśli nie napiszesz jakiejś tam ilości stron tekstu, to za cholerę nie stworzysz dobrego opowiadania/powieści.
Użyjmy banalnego porównania - jesteś smakoszem serów.
Spróbowałeś niemal wszystkich gatunków, potrafisz rozpoznać drobną nutę, która powstała, gdy krowa, czy inne zwierze, z której mleka jest ser, zjadło nieco nieświeży pokarm, albo za długo go żuło.
Czy potrafisz stworzyć na prawdę wyśmienity ser?

Nie, żeby to zrobić musisz ćwiczyć, stworzyć sto rozwalających się kawałków białej brei, sto kolejnych, które trzymają się kupy, ale smakują jak wyżej wymieniona, kolejne sto... itd.

Ćwiczenie to podstawa. Nie ma przepisu na genialną powieść, czy opowiadanie.
Może być przepis na dobrą fabułę, postaci, otoczenie, świat, sposób pisania opisów, dialogów itp.
Nie ma przepisu na złożenie tego do kupy ze smakiem, z dobrym stylem i pomysłem. To trzeba wyćwiczyć.

Piszesz, że nie chcesz się utrzymywać z pisarstwa.
W porządku, ja też nie chcę. Lux też(on mi będzie za chwilę potrzebny;).
Można by rzec, że tworzymy dla samego tworzenia, dla przyjemności napisania czegoś dobrego, dla cichych, lub nieco głośniejszych pochwał.
Piszesz, że lepiej pracować nad jednym, krótkim opowiadankiem przez 5 miesięcy. Dopieścić każde słówko, przecinek, akapit, nawet wyszlifować kreseczki przy dialogach, żeby się ładnie lśniły.
Jeśli to Ci dobrze wychodzi, super.
Ale to nie znaczy, że nie można napisać 5 opowiadań miesięcznie podobnej, albo nawet lepszej jakości.

Nie będę tu nikogo wychwalał, podaję tylko fakt(i tutaj się przyda Lux;) - napisał kilka opowiadań na konkursy. W samym lipcu było tego ze... 6? 7? Nie znam dokładniej liczby, limitu znaków itp.
Ale czytałem przynajmniej część - są na prawdę niezłe. Żadne to mistrzostwo, nieco niedoszlifowane, ale to można zdziałać przy drugiej korekcie.

Przemyślenie fabuły to kwestia godzin, nie tygodni.
Znajdujesz pomysł, opracowujesz fabułę, jak Ci to pomaga, to spisujesz(ja tam nie lubię) i bierzesz się do pisania. Mając plan nie możesz się zgubić, a pisanie to nie jest magiczny rytuał, wymagający odpowiedniego nastroju, wilgotności powietrza i temperatury. To czynność, może nieco bardziej wyrafinowana niż np. przygotowywanie posiłku, ale cały czas czynność, którą jeśli się chce, można wykonywać ot, tak.

Wiem po sobie, a co ważniejsze - po Luxie, który w zastraszającym tempie przegryza się przez kolejne strony tekstu.

Koniec mojego wywodu, pewnie naględziłem od rzeczy... Idę dalej poczytać, może coś jeszcze się dopowie...


Cytat:

I na jakim poziomie stoją jego książki? Zabrałem się za kilka pozycji i zwątpiłem. U niego wyjątkowo czuć to "pisanie na siłę". Nie, ja jak nie mam weny, chęci ani pomysłu, to nawet nie siadam do klawiatury. W opowiadaniu musi być widać, że autor włożył w nie coś z siebie. Tak przynajmniej ja uważam.


Hmmm...
Pilipiuk pisze dużo, bardzo dużo. W jakości, którą określiłbym jako bardzo dobrą.
Nie jest to wybitna pozycja, ale zdecydowanie fajnie się czyta i można być pewnym, że tych książek nie zabraknie, bo co chwila jest coś nowego.

Są jednak różne gusta i o tym się nie dyskutuje. Ja lubię, ktoś może nie trawić. Uważam jednak, że jak na taką ilość wydawanego drukiem tekstu, to idzie mu genialnie.

Cytat:

Mianowicie, jesli o mnie chodzi, to pisanie na silę nie jest rozwiązaniem najlepszym. Ba, ono nawet nie jest rozwiązaniem dobrym. Moim zdaniem trzeba tej weny, albo jak kto woli muzy.
Osobiście piszę około 2000 słów dziennie, ale jeśli czuję, że dzisiaj będzie to marne 2000 słów, to w ogóle nie siadam przed klawiaturą. W moim mniemaniu nie ma czegoś takiego jak pisanie na siłe. Wyrobiłem w sobie coś w rodzaju anwyku pisania, co sprawia mi nie lada przyjemność, ale tylko wtedy, kiedy wiem, że nie zamknąłem się w pokoju żeby gapić się bez sensu na klawiaturę. Tyle ode mnie.


No i jak dla mnie to jest właśnie klucz.
Nawyk pisania, niekoniecznie z liczbami, że trzeba nabazgrać 2000 słów.
Z tym że tutaj, jak dla mnie, nie ma żadnej muzy, weny. Jest chęć, dobre, a przynajmniej odpowiednie do pisania samopoczucie.
Mnie też czasem aż do ziemi przyciska, bo czuję, że nic mi dzisiaj nie pójdzie. Często to mija po kilku zdaniach, a jak nie, to faktycznie przerwę sobie można zrobić.
Ja ostatnio miałem trochę dłuższą niedyspozycję, ale wracam powoli do rytmu, który na nowo sobie ustaliłem.
Kilka opowiadanek, krótkich tekstów na rozruszanie już za mną, teraz trzeba się z powrotem zabrać za coś poważnego.

I tyle.


Cholera, wyszło jak bym był geniuszem w tych sprawach, człekiem, po którego rady przychodzą wszyscy potrzebujący.
Jest wręcz przeciwnie;)

W sumie na zakończenie to powiem tylko, żeby każdy pisał jak mu wygodnie. Przekreślam teraz wszystko, co wypisałem wyżej.
Jeśli ktoś lubi tworzyć jeden tekst przez pół roku - super, niechaj tak robi.
Ja tylko mówię, że chyba znam lepszy na to sposób...

Koniec ględzenia, wybaczcie wszyscy zanudzeni i oburzeni;)

Young


Post został pochwalony 0 razy
Pią 17:53, 29 Lip 2011 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Powieści Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin