Forum Napiszemy   Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Zemsta Piekieł

 
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Powieści Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Zemsta Piekieł
Autor Wiadomość
Gość







Post Zemsta Piekieł
Ufff, wreszcie udało mi się skończyć pierwszy rozdział planowanej książki. Początkowe fragmenty zamieszczałem już na forum(Opowiadanie Toniego), dziękuje wszystkim oceniającym za pomoc. Teraz wymyśliłem już do niej nazwę i dalszą fabułę, wprowadziłem również wiele zmian. Nie zanudzam już Was. Mam nadzieję, że się spodoba. Wiem- tekst jest bardzo długi, przepraszam za mękę Twisted Evil . Jeżeli możecie to proszę o ocenę, wytknięcie najbardziej krytycznych błędów oraz oznajmienie czy się troszkę poprawiłem. Jest to już finalna wersja tego rozdziału(chyba, że znowu narobiłem mnóstwo błędów albo tekst był bez sensu). Mam zamiar napisać również prolog, ale to zrobię później.
Proszę:

Zemsta Piekieł

Rozdział 1 - Złe wieści

Zachód słońca był przepiękny. Jeszcze chwilę wcześniej nagrzewało ono swoimi promieniami, natomiast teraz znikało już za horyzontem. Pomarańczowoczerwone barwy kawałka nieba tworzyły teraz wspaniały, zapierający dech w piersi, widok. Przeróżne ciepłe kolory mieszały się ze sobą, jakby ktoś pociągnął pędzlem.
Pałac prezydenta stał dumnie wśród przepięknej zieleni. Żadna inna budowla w Rabkhii nie miała zaszczytu, chociaż dorównać pięknością owemu budynkowi. Ilość wielkich, zakrytych zdobionymi firankami okien była wręcz nie do zliczenia, a każda roślina na wielu z balkonów chciała pokazać swój królewski wygląd. Ogromna korona na dachu budynku promieniowała niczym słońce swym złotym blaskiem. Gmach zbudowany był według ówczesnego stylu, a charakteryzował się szpiczastymi, pięknymi zakończeniami. Tu i ówdzie można było ujrzeć jakąś rzeźbę wystającą ze ściany budynku.
Pomiędzy drzewami panowała głucha cisza, zdawało się tylko słyszeć miarowe kroki. Aleją prowadzącą do pałacu szedł niski, młody mężczyzna ubrany w skórzaną kurtkę. Jego piwne oczy lustrowały uważnie otoczenie, a lekki wiaterek mierzwił brązową czuprynę. Młodzieniec kierował się w stronę wielkich, mosiężnych drzwi, ozdobionych przeróżnymi obrazkami. Po chwili dźwięk jego kroków ucichł, a mężczyzna wszedł do zamku.
Po wejściu usłyszał głośne rozmowy i inne, dziwne odgłosy wydawane przez wielu, zebranych tu ludzi. Jak zwykle nie brakowało kłótni lub sprzeczki, lecz większość obywateli starała się unikać tego harmideru, zmierzając tam, gdzie powinni.
Wielkość pomieszczenia robiła wrażenie, a ono samo było jeszcze piękniejsze niż sam pałac na zewnątrz. Na podłodze leżał wielki dywan przedstawiający bitwę dwóch wrogich królestw, wojnę pomiędzy Rabkhianami i Wranami, walczącymi o nowe terytorium. Natomiast ściany pokrywały przepiękne gobeliny, przedstawiające historię Rabkhii. Po obu stronach wiły się kręcone schody, prowadzące na wyższe kondygnacje zamku. Jednak mężczyzna nie miał czasu na podziwianie tych wspaniałych widoków, przybył on tu w zupełnie innej, ważniejszej sprawie.
Pospiesznie skierował się na koniec lokum w stronę recepcji, stając w kolejce. Jednak nie czekał długo. Gdy recepcjonistka ujrzała go, od razu kazała mu do siebie podejść.
-Cześć, Sara! Mam nadzieję, że się nie spóźniłem. Yyy...wiesz, że ...bardzo się za Tobą stęskniłem. Może...wpadłabyś do mnie jutro wieczorem- powiedział patrząc się blondynce w zielone oczy.
Był tego pewien, zakochał się w niej. Lubił jej promienny uśmiech, chwile kiedy go wspierała i ich wspólne rozmowy, lecz mimo tego nie miał odwagi na wyjawienie wielkiej miłości. Mimo, że był już dorosły zachowywał się czasem jak dziecko.
-Witaj Ananie ! Z przyjemnością wpadnę, dziękuję za zaproszenie. Dobrze, teraz nie możemy rozmawiać, bo dopiero wtedy się spóźnisz -powiedziała z rozbawieniem, po czym wzięła telefon i wykręciła numer.
-Panie prezydencie, gość już jest...Tak, rozumiemy się. Zaraz go do pana zaprowadzę-odpowiedziała, lecz w jej głosie czuć było niepokój.
Kobieta odłożyła telefon i z zakłopotaniem poprowadziła Anana do ogromnych, drewnianych drzwi. Wyróżniały się one spośród innych nie tylko rozmiarem, ale i starannym sposobem wykonania. Nie były to stare, śmierdzące deski niemające żadnej wartości. Mężczyzna podchodząc do owych drzwi, poczuł bijącą aurę i przepiękny, sosnowy zapach -jedyny w swoim rodzaju. Jego czujne oko zauważyło, że jest w nich coś niezwykłego.
Obok wejścia stali dwaj strażnicy, cali ubrani na czarno. W dłoniach trzymali karabiny laserowe, głodne wrogiej krwi.
-Sara, co tu się dzieje ? Czemu oni trzymają w dłoniach broń? - szepnął do ucha przyjaciółki.
-Bądź cicho! To nie pora na rozmowy.
Jej głos, ton oraz zachowanie budziły niepokój w młodzieńcu. Nigdy nie była tak zdenerwowana i agresywna. Czemu przy drzwiach stali strażnicy i trzymali w rękach broń? Anan był tego pewien, coś złego musiało się wydarzyć, to było powodem nagłej prośby prezydenta o spotkanie.
Gdy znaleźli się przy strażnikach, Sara wyciągnęła z kieszeni coś w rodzaju karty i pokazała ją pospiesznie, wyższemu z nich.
Mężczyzna odczytał uważnie informacje i spojrzał na kobietę, a później na Anana.
Jego twarz była pokryta licznymi bruzdami, a wzrok mroził krew w żyłach.
-Powód?- jego zachrypnięty głos brzmiał niczym szuranie butów. Sara ponownie wyjęła z kieszeni jakąś pogiętą, do połowy zalaną kartkę. Przez długą chwilę strażnik się nie odzywał, po czym jego krzaczaste brwi powędrowały wysoko w górę, jakby chciały uciec z obrzydliwej twarzy.
-Gość może wejść- powiedział.
Nagle drzwi się otworzyły, a gdy tylko Anan przekroczył próg, głośno zamknęły. Ujrzawszy skórzany fotel i siedzącego na nim prezydenta, młodzieniec skłonił się nisko.
-Witaj Orrinie. Słysząc wczoraj, że zapraszasz mnie do siebie, bardzo się ucieszyłem, jednak zdołałem dostrzec, że nie masz mi do powiedzenia dobrych wieści -zaczął rozmowę, starannie dobierając słowa.
Prezydent wstał, jak nakazywał mu szacunek do dobrego przyjaciela.
-Witaj! Usiądź proszę, Ananie-odpowiedział, wskazując palcem na kanapę przy ścianie- Mam nadzieję, że strażnicy zachowywali się odpowiednio. Może się czegoś napijesz?- Widząc zaprzeczenie Anana, kontynuował dalej.-Mam dla Ciebie dużo do opowiedzenia.
Gdy młodzieniec wreszcie usiadł, również spoczął na fotelu i zamknął oczy.
-Niedawno dostałem komunikat, że na zachodnie wioski Rabkhii zaczęły atakować jakieś dziwne, nieznane nam dotąd stwory. Odnieśliśmy duże straty, cztery wioski zostały spalone, a wcześniej ich mieszkańców zabito. Niestety nie mam żadnych informacji o tych kreaturach. - Mimo strasznych wieści Orrin nie panikował i zachowywał cały czas powagę na jaką powinien się zdać wzorowy prezydent. Anan nie wyobrażał sobie, by ktoś inny mógł nim zostać, ponieważ mężczyzna nadawał się na niego idealnie.- Zanim będę opowiadał dalej, muszę przeczytać ci pewną historię. - Mężczyzna wstał i skierował się w stronę regału na książki. Anan dopiero teraz miał okazję rozejrzeć się po komnacie prezydenta, gdyż z pewnością można było ją tak nazwać. Ściany miały kolor przepięknej zieleni, nasuwającej młodzieńcowi wspomnienia z dzieciństwa, gdy mógł jeszcze biegać sobie po przepięknych łąkach. Pamiętał te chwile tak, jakby się wydarzyły wczoraj, ponieważ to właśnie wtedy przeżywał najwspanialsze chwile o jakich tylko pamiętał. Ściany ozdabiały portrety wszystkich Rabkhiańskich prezydentów, zazwyczaj przedstawiały one wesołych, dumnie wypiętych mężczyzn , jednak zdarzały się wyjątki. Na podłodze leżał zielony dywan, jeszcze bardziej upodabniając pokój do łąki. Gdy Anan miał zaszczyt kłaść na nim nogi, czuł sie jak w raju, nigdy nie stał na tak miękkiej rzeczy. Sufit pomieszczenia był cały z drewna, przedstawiający smoka, atakującego na miasto. Przed fotelem prezydenta stał przepiękny, szklany stół na którym były porozrzucane stosy papierów. Anan mógłby ją podziwiać całymi dniami, jednak widząc jak Orrin wyjmuje grubą, zakurzoną księgę musiał skończyć i wziąć się za poważne sprawy.
-Przepiękna komnata. Jestem tylko ciekaw, dlaczego tak dużo rzeczy w niej jest zielonych.
-Dziękuję, jednak to nie ja ją urządzałem, więc nie mnie należą się słowa uznania. Hmm, zielony to już jest moja robota. Kojarzy mi się on z latami dzieciństwa, zapewne jak prawie każdemu dziecku z Rabkhii. Teraz musimy już skończyć rozmawiać i uważnie wsłuchać się w słowa księgi, są one teraz dla nas tak ważne, jak tlen potrzebny ludziom do oddychania.
-Oczywiście.
Prezydent ponownie usiadł na swoim fotelu i zaczął czytać :
-"Życie na ziemi wiodło się szczęśliwie oraz spokojnie, a wszyscy jej mieszkańcy byli dla siebie życzliwi i pomocni. Chodzili co niedziele do Kościoła, modlili się o pokój na Ziemi. Pragnęli, by życie pozostało takie na zawsze. Z upływem czasu dochodziło do coraz efektowniejszych odkryć ; rakiet kosmicznych, samochodów, telefonów komórkowych, komputerów i wiele, wiele innych wspaniałych wynalazków.
Pewnego razu żył sobie chłopiec imieniem Thomas. Z pewnością można by było rzecz, że nie był uszczęśliwiony przez los, iż jego matka umarła przy porodzie, natomiast ojciec był ścigany przez policję. Gdy chłopiec liczył osiem wiosen , uciekł wraz z ojcem- bandytą z rodzinnego miasta. Podążali na południe, cały czas na południe. To nie on, lecz jego serce podjęło taką decyzję, mężczyzna czuł, że musi podążać właśnie w tamtym kierunku.
Chłopiec przeżywał prawdziwą lekcję życia. Ojciec uczył go polować na dziką zwierzynę oraz samoobrony w razie ataku. Wiedział, że niedługo przyjdzie jego kres, jednak chciał zostawić dziecku coś po sobie, coś po czym jego syn będzie mógł go zapamiętać. Codziennie opowiadał mu przepiękne, magiczne historie, których Thomas był wielkim wielbicielem.
Pewnego razu uciekinierzy, zatrzymali się na rozleglej, aż do dalekiego horyzontu, zielonej równinie. Panowała na niej grobowa cisza. Ojciec chłopca, Rudolf, postanowił pójść oraz poszukać pożywienia , gdyż podróżnicy umierali już z głodu.
-Pamiętaj, Thomas ! Zostań tutaj i siedź cicho. Gdyby ktoś zbliżał się do ciebie, sięgnij po nóż, a później uciekaj co sił w nogach. Pamiętaj idę w tę stronę.-Mężczyzna wskazał drżącą ręką na wschód.- Nie martw się, wrócę jak najszybciej.
-Dobrze, ojcze-odpowiedział chłopiec, siląc się na spokojny ton głosu.
Gdy Rudolf podążył na poszukiwanie pożywienia, zapanowała nieprzenikniona cisza, a przerażone dziecko nie odważyło się jej przerwać. Thomas z każdą następną chwilą oczekiwał nadejścia ojca, lecz nic nie wskazywało, by tak się stało.
Z południa niespodziewanie zaczęły dobiegać dziwne odgłosy. Jedynie one pozwoliły sobie na przerwanie równinnej ciszy. Nagle błysnęła stamtąd biało-złota smuga światła, oświetlając swym blaskiem całą okolicę, po czym zgasła, poddając się mroku.
-Tego juz za wiele! Nie wytrzymam tu dłużej!- krzyczał chłopiec, kompletnie zapominając o milczeniu.- Taaatoo! TAAAATOOO!!!- wrzaski dziecka były coraz bardziej pełne lęku i rozpaczy.
Po kilku minutach grozy Thomas nie wytrzymał, wstał oraz skierował się na południe. Cichą noc przerywał tylko żałosny płacz dziecka. "Kto szuka ten znajdzie" - owe słowa przypominały się chłopcu co chwilę, podczas tej długiej, męczącej wędrówki. Jednak teraz nie miały one dla niego większego znaczenia, Thomas już dawno stracił nadzieję w odnalezienie ojca, a głód dokuczał mu coraz bardziej. Lecz chłopak szedł dalej, nie zważając na wielkie kopce mrówek na twardej dla zmęczonych stóp ziemi.
Nagle wielki huk przepełnił równinę swoim głośnym dźwiękiem. Po chwili z ciała chłopca została już tylko garstka popiołu, wyglądająca teraz nawet marnie przy licznych mrowiskach. Z nieba niespodziewanie zleciała smuga świetlna, rozwalając ciało chłopca na miliony kawałeczków. Nikt o zdrowych zmysłach nie domyśliłby się przed chwilą o owym zdarzeniu. Nim Thomas zdążył się obrócić był już martwy, lecz wolał rozstać sie ze swoim nędznym żywotem niespodziewanie, niż głodować na zielonej równinie.
Rudolf od początku aż do samego końca wędrówki nie mógł znaleźć pokarmu. Szukał wszędzie, zagłębiając się w nieznane tereny, lecz nie zamierzał spocząć, nim nakarmi głodne dziecko. Krzyki, które nagle usłyszał dobiegały z zupełnie innego miejsca niż się spodziewał. Usłyszawszy wołanie zaczął biec co sił w nogach, jednak mimo jego wysiłku, cel był nadal bardzo odległy. Po godzinie grozy i zmartwienia dobiegł do celu. Widok, który się mu ukazał był nie do opisania, a nogi Rudolfa zaczęły się uginać, niczym zapanowałyby nad panicznie wystraszonym mężczyzną. Biało-mleczna mgła owiła naglę okolicę, jakby chciała ukryć dwa kształty znajdujące się w środku. Przed "byłym ojcem" stał ognisty potwór, o nieludzkim ciele, lecz głowie Thomasa. Wystawały z niej dwa dużo, ostre rogi, świadczące o pochodzeniu kreatury. Jej wygląd paraliżował nielitościwie Rudolfa, w jego głowie wędrowały różne myśli. Mężczyzna nie mógł się pozbierać na myśl o synu, miał wyrzuty sumienia, że zostawił go samego.
-Co do cholery robi głowa mojego syna w ciele tej bestii ?! - krzyczał drżącym, pełnym bojaźni głosem, mając nadzieję , że ktoś mu odpowie. Jednak to się nie stało, na równinie nadal panowała paraliżująca cisza. Rudolf przyjrzał się potworowi, jakby oczekując jakiegoś odzewu. Stał on nadal naprzeciwko uśmiechając się ironicznie, a z jego buzi wypływała lawa, niczym ślina. Skóra kreatury była gruba i ognista, spływała z niej wrząca, czerwona substancja. Grzbiet bestii pokrywały ostre niczym brzytwa kolce. Poruszała się ona na czterech łapach, zakończonymi długimi pazurami , budzącymi grozę w mężczyźnie. Potwór merdał swoim długim ogonem z wielkim kolcem na końcu, jakby chciał zirytować tym wroga przed sobą.
- Mam dla Ciebie propozycje, nędzna ludzko kreaturo. - Rudolf usłyszawszy głos bestii, poskoczył z nagłego lęku. Wydawał się on lekko zachrypnięty i dziwnie nieziemski, były to raczej piski niż mowa.
Mimo tego Rudolf doskonale ją rozumiał niby mówiłaby w znanej mu mowie.
-Jakim prawem śmiesz na mnie mówić ludzka kreaturo ? Spójrz na siebie ty... ty...- Nagle, bez swojej woli, mężczyzna przestał mówić. Przestał mówić, jakby potwór mógł z łatwością nad nim zapanować. Po chwili zaczął się śmiać, zamrażając krew w żyłach swoim odgłosem.
- W każdej chwili mogę cię zabić, tak samo jak twojego nędznego bachora! Zamknij się i ukłoń przed Rockym, dziełem samego Larrego, brata Lucyfera. Więc jak, przyjmiesz moją propozycję? - rzekł bardzo agresywnym głosem. Rudolf jednak nie dał się ponieść myśli, że potwór jest dziełem piekielnym, starał się opanować swoje emocje. Po chwili mężczyzna nie wytrzymał, słowa same wyskakiwały mu z ust.
- Nie będę się kłaniał przed podłym szczurem, nigdy ! Jak śmiesz obrażać mojego syna ? Nie przyjmuje twojej ofert, piekielny śmieciu.
Potwór wydał raptownie przeraźliwy ryk, przebijając ogniem mglisty krąg.
-Tymi słowami zadecydowałeś o ludzkim losie! Każdy plugawy człowiek umrze przez twoje błędy. Wybrałeś wojnę z piekłem, wybrałeś wojnę ze zwycięstwem.
Rocky znalazł się po chwili przy swoim przeciwniku, uderzając go raptem swoimi grubymi pazurami. Mężczyzna nie zdążył zareagować, ani choćby się osłonić. Szpony bestii przebiły cienką skórę przeciwnika, robiąc w niej głęboką ranę oraz przewracając przeciwnika na ziemię. Rudolf nie miał szans na jakąkolwiek obronę, uderzając dodatkowo głową o kamień. Piekielny potwór atakował dalej, nie wykazując jakiejkolwiek litości. Zaczął jeszcze mocniej niż przedtem rozdrapywać nieprzyjaciela na strzępy. Miotał się on na wszystkie strony, próbując uciec ciałem od bardzo mocnych ciosów, lecz to mu się nie udawało.
-Przegrałem- wyszeptał, po czym wyzionął ducha.
- Wypełniłem swoją misję ,chwała dla Larrego! - Rocky wydał triumfalny okrzyk, po czym zaczął ucztować, spożywając swoją zdobycz. "
Orrin przestał na chwilę czytać, popijając ziołową herbatą. Po odnalezieniu szukanego fragmentu tekstu zaczął czytać ponownie:
-" Po słowach odmowy Rudolfa piekło wypowiedziało wojnę mieszkańcom Ziemi. Jak się nieszczęśnie okazało dotrzymało ono obietnicy. Rocky grasował teraz po pobliskich terenach, zabijając wszystkich ludzi jakich napotykał na swojej drodze. Wyjątków nie było, a on nie zamierzał poprzestawać, dopóki nie zabije wszystkich śmiertelników. Ogromna ilość żołnierzy z całego świata została powołana do walki z potworem, jednak tyle samo ile ich do walki przystąpiło, umierało. Nikt nie potrafił wygrać tej nierównej walki, cały czas się naradzano i rozmyślano, lecz nie znaleziono sposobu na pokonanie bestii.
Pewnego razu podczas rozmowy między rządami różnych państw prezydent Tunezji rzucił pomysł, by poprosić o pomoc dawno już zapomnianego plemienia w Meksyku, szczepu Arabghtanów. Żyli oni swoim trybem życia w dżungli i wilgotnych lasach, nikt nie zwracał na nich uwagi. Jednak wielu ludzi z kasty posiadało niesamowite zdolności oraz talenty. Było to plemię magów, którzy potrafili wypowiadać niesamowite zaklęcia, wykonywać uroki, spełniać swoje życzenia i wiele innych rzeczy.
Władze innych krajów poparły ów pomysł, wysyłając najmądrzejszych ludzi, aby doszli do porozumienia ze szczepem Arabghtanów. Jednak w tym czasie Rocky zabijał kolejnych śmiertelników, czyniąc niesamowite postępy. Ludzie nie mieli czasu na zabawy, wyliczono, że jeśli nikt nie powstrzyma potwora, może on uśmiercić wszystkich bliźnich w niecałe pół roku. Informacja ta wstrząsnęła światem, ludzie nie wiedzieli co mają robić, wszyscy zaczęli panikować, tracąc nadzieję na ocalenie.
Jednak los sprzyjał biednym obywatelom świata, gdyż Arabghtanowie zgodzili się na propozycje, albowiem wiedzieli, że i oni będą musieli się kiedyś zmierzyć ze straszliwym stworem. Byli ostatnią nadzieją dla wszystkich ludzi. Gdy bestia nadchodziła mieszczanie próbowali uciekać najróżniejszymi środkami transportu. Jednak kreatura pokazała, iż z piekłem nie należy zadzierać. Rocky dowiódł swojej niesamowitej szybkość, doganiając nawet najszybsze pojazdy. Nikt nie miał z nim jakichkolwiek szans, a Ziemia zaczęła powoli przemieniać się w piekło, które potwór przyniósł wraz ze sobą. Nawet najwięksi optymiści zostali przekonani do swojego błędu, kiedy śmierć zajrzała im w oczy.
Ludzie nie wierzyli już w pomoc plemienia magów, myśleli, że był to jakiś okropny żart. Niemniej jednak Arabghtanowie ciężko pracowali, by uratować świat. W końcu znaleźli sposób, lecz wielce okropny dla wszystkich osób wierzących. W starych, pożółkłych już dawno księgach, zakopanych w grobie pewnego maga, wyszukali czar na ową koszmarną sytuację. Żeby zabić Rockiego i odpędzić piekło z Ziemi, należy powiedzieć odpowiednie słowa. Jednak po tych słowach nie zginie jedynie potwór, ale wszyscy ludzie, jacy zamieszkują planetę. Wielu się naradzało oraz próbowało znaleźć jakieś odpowiednie wyjście, lecz zawsze powstawały z tego jakieś kłótnie. Raz ktoś wpadł na pomysł, ażeby wypowiedzieć "ratujący" czar, lecz ludzie nie chcieli kończyć swojego żywota. Raz nie chcieli słuchać się magów i walczyć z potworem, jednak nikt nie wierzył w sukces. Prezydent Tunezji ponownie pomyślał owocnie, namawiając ludzi do swojego postanowienia, takimi oto słowami :
-Kochani obywatele Ziemi i jej mieszkańcy! Już tyle naszych bliźnich panicznie próbowało znaleźć jakiś sposób na zakończenie tej sytuacji. Już tyle z naszych bliźnich próbowało walczyć z potworem. Lecz co się stało? Nic! Rocky dalej atakuje, nie wzruszając się naszymi marnymi atakami, wręcz nie zwracając na nie uwagi. Trzeba pomyśleć spokojnie, bez paniki i strachu! Przedstawię wam teraz mój pomysł, a wy go sprawiedliwie rozważcie. Sami widzicie, że sytuacja jest krytyczna oraz bez wyjścia. Lecz tak nie jest, są wyjścia i to nawet dwa. Możemy nadal walczyć z bestią, jednak co nam to da? Czy mamy choćby najmniejsze szansę na jej pokonanie? Nawet najwięksi optymiści wiedzą, że nie! Drugie wyjście to wypowiedzenie czaru, a później śmierć Rockiego i nasza. Tak, wiem, nikt nie chce umierać, tylko dlatego, ponieważ jakieś ścierwo z piekła nas nagle zaatakowało, ale... Pomyślcie! Pozbędziemy się tej bestii z Ziemi raz na zawsze! Chyba nie chcemy żeby została ona opanowana przez piekielne demony? Będziemy mieli pewność, że zrobiliśmy co w naszej mocy. Chyba chcecie pójść do nieba z czystymi i pewnymi spokoju duszami? Może to właśnie taki piękny koniec zaplanował sobie Bóg? Może o to Mu właśnie chodziło? Towarzysze, pomożecie mi?
Na sali konferencyjnej zapadła głucha cisza. Wszyscy ludzie tu obecni rozmyślali, co będzie słuszne. Każdy z nich pragnął jak najlepszego losu dla ziemi, lecz nie chciał umierać. Ludzie zaczęli nagle chodzić i szeptać między sobą, rozważając wspólnie decyzję. Po długiej chwili niepewności usłyszano ostateczny werdykt. Mężczyzna z przeraźliwie długą brodą, prawdopodobnie prezydent Indii, wstał po czym krótko przemówił z trwogą na twarzy.
-Tak, zgadzamy się.
Te oto słowa zadecydowały o świecie ludzkim, wstrząsnęły one wielu ludźmi, lecz wiedzieli oni, że to konieczne. Nagle zapanowało między bliźnimy niewiarygodne uczucie. Wszyscy zaczęli się nawzajem miłować oraz pomagać. Tak żegnali się właśnie ze Światem i dziękowali Bogu za wszystkie piękne chwile na nim spędzone. Na całej Ziemi zapanowała rozpacz i smutek, gdy przyszła końcowa i niepowracalna chwila. Wszyscy wyszli ze swoich domów, czekając ze splecionymi rękoma na koniec.
Natomiast Arabghtanowie zebrali się w ogromnej sali na południu Meksyku, kładąc na kamiennym stole księgę czarów. Najstarszy oraz zapewne najbardziej doświadczony otworzył ją na odpowiedniej stronie, przeżegnał się, po czym zaczął wypowiadać zaklęcie. Oni również dłonie mieli splecione, oczy zamknięte, a umysły skupione. Tylko wtedy uzyskaliby odpowiednią moc, potrzebną na wymówienie czaru, gdyż było to ogromnie trudne zadanie. Język jakim mówił mag był nikomu nieznany, trudny i łamliwy. Starzec zatrzymał sie na chwilę, a następnie wymówił ostatnie słowa zaklęcia oraz człowieka na Ziemi. Z rąk wszystkich magów wzbiła się nagle ogromna, niebieska smuga. W mgnieniu oka przebiła sufit i znikła ku niebu. Cała planeta zaczęła się niesamowicie trząść, gdyby miała zaraz wybuchnąć. Otoczyła ją nagle biała, nieprzenikniona mgła, zasłaniając widok. Po chwili również ona zaczęła wirować się i kręcić. Zdawało się, że cały Wszechświat skacze wzburzony mocą czaru. Dzikie dźwięki ogłuszały całą wolną przestrzeń.
Po kilki długich dniach i nocach chaos zaczynał umierać, a Świat od nowa odradzać. Trzęsienie ustało, a mgła odsłoniła widok kompletnie nowej Ziemi. Nikt nie poznałby tego, co się tutaj teraz znajdowało. Wyrosły ogromne góry, doliny, rozległe puszcze oraz pustynie, głębokie wody i wiele innych przepięknych i zarazem strasznych rzeczy. Można by było z pewnością powiedzieć, że nastąpił teraz zupełnie nowy Świat. Jednak nie tylko przyroda została na nim od początku stworzona. Niesamowite zwierzęta zaczęły chodzić po pachnącej ziemi, a wraz z nimi człowiek.
Na jednej z południowych, zielonych polan stały cztery małżeństwa. Nikt nie zdawał sobie sprawy z tego co się stało, wszyscy spokojnie rozmawiali, jakby nic się tu nie wydarzyło. Echem roznosiły się śmiechy żartujących par, nikt nie uwierzyłby w to, co panowało jeszcze kilka godzin wcześniej. Jednak jak szybko Ziemia zaczęła kwitnąć, tak szybko ukazało się zło. Nagle ktoś rzucił parę obelżywych słów, a pogawędka zamieniła się w ostrą wymianę zdań.
- Jak śmiesz mówić o mnie coś takiego? - zagrzmiała kobieta z wysokim, starannie ułożonym kokiem.
- Tak, śmie. Jeszcze powtórzysz moje zdanie. Wasze małżeństwo z Charliem się rozpadnie, a ty Berto będziesz jeszcze srogo cierpiała!
-Starałam sie opanować, ale teraz to już przesada! -krzyknęła ponownie, po czym rzuciła się na swoją przeciwniczkę.
To był kamień, który wywołał lawinę. Przez kilka głupich zdań zmieniły się losy całego świata i potomków, którzy mieli tu zamieszkać.
Kobiety zaczęły się niespodziewanie uderzać, nie myśląc kompletnie co robią. Innym nie pozostało nic innego, jak patrzeć na to widowisko, gdyż nikt nie odważył się przerwać tego pojedynku, bowiem mogłoby to tylko doprowadzić do kolejnej kłótni. Lizzy, kobieta która wszczęła ten spór wyjęła drżącą ręką, nożyk który trzymała w kieszeni swoich spodni w razie niebezpieczeństwa. Z boku gdzie stali wstrząśnięci widzowie, dało się słyszeć okrzyk zdumienia. Wiedzieli, że to nie jest już zwykła bijatyka i może dojść do najgorszego. Jednak Berta stała z kamienną twarzą, zupełnie nie przyjmując sie tym co zobaczyła. Przez moment kobiety ustały, wpatrując się sobie w oczy, jakby chciały tym powiedzieć sobie wszystko. Nie było to spojrzenie przyjazne, przypominało to spojrzenie piekielne i grzech pierworodny ludzi. W tym momencie było identycznie, ludzie dostali nowy świat, mieli wszystko. Lecz mimo tego po raz kolejny nie mogli się powstrzymać od grzechu i zła. Nagle Lizzy rzuciła się na Bertę, jakby dostała kolejną jego dawkę. Jej ruchy były energicznie, a czynność trwała kilka chwil. Nim wszyscy dostrzegli, co się stało z ciała kobiety z kokiem wyleciał czerwony płyn. Po chwili na łące było słychać tylko i wyłącznie krzyk Berty, który zamieniał się powoli w szaleńcze wycie. Kobieta uderzona w lewy bok, spadła bezwładnie na ziemię, czyniąc głośny huk.
-Berta? Berta!?Już jestem przy tobie, kochanie. Nie martw sie, wszystko będzie dobrze- mówił mąż kobiety, oschłym i wystraszonym głosem, w którym czuć było wielką rozpacz. Po ciele mężczyzny zaczęły spadać , mieszając się powoli z wypływającą krwią, krople łez.
- Ronaldzie, ja umieram. Czuję ...to w każdej kości, moja śmierć... się zbliża. Pomścij mnie, odejdź ...z tego miejsca i załóż królestwo, swoje... królestwo. Nie zadawaj się z nimi, sam...widzisz, co ...mi zrobili. Pro...szę, zrób to ...dla mnie i nigdy nie ...zapomnij, że b...ardzo cię koch... -jej ciężki, urywający sie często głos, przerwał się na zawsze. Dziewczyna zamknęła oczy i już nigdy ich nie otworzyła.
Ronald drżącą, mokrą od krwi ręką pogłaskał z czułością swoją ukochaną. Po jego głowie skakały najróżniejsze uczucia, od rozpaczy po zirytowanie. Mężczyzna nie potrafił się opanować, poczuł nagle do wszystkich nienawiść, jakby to ich obwiniał o śmierć żony.
-Tak, obiecuję. Pomszczę cię Berto, zobaczysz - powiedział honorowo, niby ktoś by miał go usłyszeć.
Po chwili wstał i wziął delikatnie na dłonie swoją zmarłą żonę. - Ty wiedźmo! - krzyknął mężczyzna niespodziewanie. Zniszczyłaś mi całe życie, lecz nie przepuszczę ci tego tak łatwo. Pożałujesz jeszcze za swoje czyny. Zobaczysz!
Lizzy zaśmiała się cicho pod nosem z wielką pogardą, nie odzywając się żadnym słowem. Spojrzała tylko na chwilę w błękitne oczy młodzieńca, drwiąc jeszcze bardziej z niego. Lecz on zignorował zło jakie panowało w tej kobiecie i odszedł prędko. Nie chciał przebywać już z nimi ani chwili dłużej.
Każde małżeństwo poszło swoimi drogami, zakładając cztery królestwa : Rabkhię, Wran, Cestlię i Sorik. Lata mijały, królowie się zmieniali, a spór nadal trwał i nic nie wskazywało na to, aby się szybko skończył. Pewnego dnia ludzie już nie wytrzymali, atakując na swoich bliźnich i rozpoczynając tym samym krwawą wojnę. Na świecie ponownie zapanował chaos, a krew rozlewała się hektolitrami. Zaczęto również sięgać po zaklęcia i dawne czary, przez co powstały przeraźliwe bestie, mroczne i straszne miejsca oraz wiele innych złych rzeczy. Człowiek zaczął sie interesować tym, co znajdowało się pierwszym świecie. Na początku żył tak jak pierwotni ludzie, później również zaczął się rozwijać. W jeszcze dalszych czasach na drugim świecie wszystko się pomieszało, czołgi z zamkami, telefony z pergaminami. Niektóre rzeczy, które służyły na pierwszym świecie udało się ludziom odnaleźć w głębokiej ziemi i ponownie odtworzyć, niektóre zaś pozostały wielką niewiadomą. Wraz z minionymi latami zamazano stary konflikt i cztery królestwa doszły po raz pierwszy do porozumienia, a na ziemi zapanował pokój. Jednak życie na nowej ziemi nadal pozostaje jedna wielką niewiadomą ... "
Z ziołowej herbaty Orrina dawno przestała lecieć już para. Mężczyzna wypił ostatnim haustem zawartość glinianego kubka, by odprężyć zmęczone gardło. Wskazówki drewnianego zegara wiszącego na ścianie gabinetu prezydenta, błyszczące złotym mosiądzem, wskazywały już późną godzinę. Dobrzy przyjaciele potrzebowali dużo czasu na baczne odczytanie ważnych słów księgi.
Anan był mądrym i szybko wyciągającym wnioski młodzieńcem, lecz w tej sytuacji nie potrafił tego uczynić.
-Skąd masz tę księgę Orrinie? Masz dowody na to, że jej słowa są prawdziwe? Jest to zbyt poważna sprawa, by domyślać się czegoś bez potwierdzenia- powiedział , a w jego głosie można było poczuć niedowierzanie.
Anan nie był zbytnio doświadczony, gdyż dopiero kilka lat temu wszedł w dorosły wiek. Nadal popełniał dużo błędów, lecz nie szły one na marne. Mężczyzna szybko uczył się z nich wyciągać wnioski. Jedną z jego pomyłek było pokazywanie swoich uczuć podczas rozmowy. Orrin szybko odczytał myśli i rozważania Anana.
- Jest to zbyt długa historia, by ją szczegółowo opowiadać. Znalazłem ją, a tak naprawdę moi słudzy w pewnej ruinie. Wszystko zaczęło się od dziwnego snu, jaki miałem podczas jednej z ciężkich nocy. Przyśnił mi się wielki wolumin, leżący na drewnianym stole. Co jakiś czas ktoś do niego podchodził i coś w nim zapisywał. Lata mijały, a jego zawartość cały czas się powiększała. Za czasów Rockiego żył w jednym z tamtejszych zamków pewien mag, to właśnie on opiekował się księgą. Gdy dowiedział się o decyzji zniszczenia potwora, a wraz z nim ludzi, zakopał ją głęboko w lochach. Po ponownym narodzeniu świata nikt nie wiedział o tym zamku, ponieważ podczas trzęsienia Ziemi został zburzony. W końcu jakiś mądry mieszczanin Rabkhii, natknął się przypadkowo na niego i odnalazł owy wolumin. Z zaskoczeniem przeczytał jego zawartość, w którym była opisana cała historia świata oraz jego zniszczenie i ponownie odrodzenie. Długo głowił się nad tym kto ją uzupełniał, gdy wyginęli przez zaklęcie czaru wszyscy ludzie. Po wielu rozmyślaniach doszedł do wniosku, że był to sam Bóg. Wiele pokoleń prowadziło jeszcze księgę, aż jeden z jego potomków podjął decyzję o ponownym jej zakopaniu. Tak, Ananie, właśnie taki był mój sen. Wiedziałem, że jest to dar od Boga. Wiedziałem, że dał mi on szansę i zadanie, by zobaczyć losy wszystkich ludzi. Ten sen nie był takim zwykłym snem, to był sen od Pana. Na szczęście udało mi się odnaleźć wolumin. Pomyślałem sobie wtedy o tym, że na pewno strzegł go sam Stwórca. Nie możliwe byłoby jego przetrwanie przez te miliony lat. Faktycznie mógł to wszystko ktoś wymyślić, ale poczułem moc i dobro w tym wszystkim co przeżyłem. Poczułem Pana, co jest dla mnie przepięknym dowodem.
-Niesamowita historia, ale przechodźmy do głównego celu. Więc sądzisz, że kreatury, które zaatakowały południowe wioski Rabkhii są stworami piekielnymi, tak?
-Tak. Jest na to wiele dowodów, np. to, że przyszły z południa. W tekście pojawia się cały czas jeden i ten sam kierunek . Zaczynam się bardzo obawiać. Nikt przecież nie chce, by na Ziemi znowu rozpętało się piekło oraz doszło do końca Świata! Musimy jak najszybciej interweniować! Mam ci do powiedzenia jeszcze jedną, bardzo ważną rzecz, tylko ...
Słowa mężczyzny przerwał nagły krzyk na korytarzu. Po chwili do komnaty prezydenta wbiegli strażnicy, trzaskając drzwiami.
- Prezydencie, prezydencie! Wszyscy zginiemy! Wojna ponownie się rozpoczęła!


Dziękuję Wszystkim za czytanie i ocenę.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 19:39, 18 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
Pią 20:59, 17 Gru 2010
Lux
Gość






Post
Ok. Na razie się nie zabieram. Widzę, że już jakąś część czytałem, więc muszę sprawdzić skąd w ogóle zacząć. Na razie jednak nie dam rady, bo już późno. Piszę tylko, żebyś wiedział, że zwróciłem uwagę ;D Także sprawdzę na pewno, ale nie dziś.
Nie 22:58, 19 Gru 2010
Gość







Post
Dzięki Lux! Naprawdę się cieszę, będę mógł poprawić te najgorsze błędy.
Nie 23:02, 19 Gru 2010
yoko
Mentor
Mentor



Dołączył: 07 Cze 2010
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z szarego papieru
Płeć: kobieta

Post
Wygospodarowałam czas, więc zabieram się za czytanie. Większość ,,poprawek'' będzie pewnie samymi sugestiami, ale napiszę, co myślę. Smile No to czytam, zaraz Edit

EDIT
Cytat:
Jeszcze chwilę wcześniej nagrzewało ono swoimi promieniami, natomiast teraz znikało już za horyzontem.

Zmieniłabym ,,nagrzewało'' na zwykłe ogrzewało.

Cytat:
Przeróżne ciepłe kolory mieszały się ze sobą, jakby ktoś pociągnął pędzlem.

Pędzlem po niebie?

Cytat:
Ilość wielkich, zakrytych zdobionymi firankami okien była wręcz nie do zliczenia, a każda roślina na wielu z balkonów chciała pokazać swój królewski wygląd. Ogromna korona na dachu budynku promieniowała niczym słońce swym złotym blaskiem. Gmach zbudowany był według ówczesnego stylu, a charakteryzował się szpiczastymi, pięknymi zakończeniami. Tu i ówdzie można było ujrzeć jakąś rzeźbę wystającą ze ściany budynku.


Cytat:
powiedział patrząc się blondynce w zielone oczy

Przecinek po ,,powiedział''.

Cytat:
Witaj Ananie !

Spacja po ,,Ananie'' niepotrzebna.

Cytat:
-Sara, co tu się dzieje ?

Znowu bez przerwy po ,,dzieje''.


Cytat:
-Bądź cicho! To nie pora na rozmowy.

Cytat:
Nigdy nie była tak zdenerwowana i agresywna.

Zdenerwowana tak, agresywna nie. Jakby była agresywna, to pewnie uderzyłaby go w ramię, żeby się zamknął, albo by przeklęła. Przynajmniej coś w tym rodzaju Smile

Cytat:
Anan był tego pewien, coś złego musiało się wydarzyć, to było powodem nagłej prośby prezydenta o spotkanie.



Cytat:
-Powód?- jego zachrypnięty głos brzmiał niczym szuranie butów.

Jego z dużej litery, przynajmniej tak mi się wydaję. A i szuranie butów kojarzy mi się z piskiem. Przynajmniej nie kojarzy mi się z czymś wydającym dźwięk podobny do zachrypniętego głosu. Smile

Cytat:
Mam dla Ciebie dużo do opowiedzenia.

Mam ci dużo to opowiedzenia. I ciebie bądź ci z małej litery.

Cytat:
Gdy młodzieniec wreszcie usiadł, również spoczął na fotelu i zamknął oczy.

Brakuję mi imienia tego, kto również spoczął. Orrin

Cytat:
one wesołych, dumnie wypiętych mężczyzn , jednak zdarzały się wyjątki.

Znowu wkradła się spacja. Po ,,mężczyzn''.

Cytat:
Sufit pomieszczenia był cały z drewna, przedstawiający smoka, atakującego na miasto.

Atakującego na miasto? Może po prostu, atakującego miasto.

Cytat:
Sufit pomieszczenia był cały z drewna, przedstawiający smoka, atakującego na miasto. Przed fotelem prezydenta stał przepiękny, szklany stół na którym były porozrzucane stosy papierów


Cytat:
Życie na ziemi wiodło

Cytat:
się o pokój na Ziemi.

Raz z małej, raz z dużej. To w końcu jak?


Cytat:
Z pewnością można by było rzecz, że nie był uszczęśliwiony przez los, iż jego matka umarła przy porodzie, natomiast ojciec był ścigany przez policję.



Cytat:
Thomas już dawno stracił nadzieję w odnalezienie ojca

(...) stracił nadzieję na odnalezienie.... Chyba tak

Cytat:
Krzyki, które nagle usłyszał dobiegały z zupełnie innego miejsca

Przecinek po ,,usłyszał''.

Cytat:
Usłyszawszy wołanie zaczął biec co sił w nogach

Przecinek po ,,wołanie''.

Cytat:
jednak mimo jego wysiłku, cel był nadal bardzo odległy. Po godzinie grozy i zmartwienia dobiegł do celu. Widok, który się mu ukazał był nie do opisania, a nogi Rudolfa zaczęły się uginać, niczym zapanowałyby nad panicznie wystraszonym mężczyzną.


Cytat:
a nogi Rudolfa zaczęły się uginać, niczym zapanowałyby nad panicznie wystraszonym mężczyzną.

Coś mi w tym zdaniu nie pasuję albo po prostu jestem już zbyt zmęczona Very Happy Nogi nad nim zapanowały?

Cytat:
Biało-mleczna mgła owiła naglę okolicę, jakby chciała ukryć dwa kształty znajdujące się w środku. Przed "byłym ojcem" stał ognisty potwór, o nieludzkim ciele, lecz głowie Thomasa.

Żebym wiedziała, gdzie skończyłam. Jutro postaram się skończyć.

EDIT 2
Cytat:
"byłym ojcem"

W ogóle nie podoba mi się to określenie.

Cytat:
Wystawały z niej dwa dużo, ostre rogi, świadczące o pochodzeniu kreatury.

Duże*

Cytat:
nędzna ludzko kreaturo.

Ludzka*

Cytat:
poskoczył z nagłego lęku

Podskoczył?

Cytat:
szczurem, nigdy ! Jak śmiesz obrażać mojego syna ?

Znowu niepotrzebna spacja.

Cytat:
Nie przyjmuje twojej ofert

Przyjmuję i oferty.

Cytat:
Orrin przestał na chwilę czytać, popijając ziołową herbatą. Po odnalezieniu szukanego fragmentu tekstu zaczął czytać ponownie:

Jeszcze jedna przerwa Very Happy

No to pominę to, co napisał Lux i przeskoczę trochę dalej z poprawą Smile

Cytat:
ludzie nie wiedzieli co mają robić,

Przecinek po ,,wiedzieli''.

Cytat:
Gdy bestia nadchodziła mieszczanie próbowali uciekać najróżniejszymi środkami transportu

Przecinek po ,,nadchodziła''.
W sumie nie bardzo czuję motyw zemsty tego potwora. Człowiek nie chciał go tylko posłuchać, a on go zabił. Mógł sobie potem wykorzystać kogoś innego. Zresztą nie wiem Smile

Cytat:
Drugie wyjście to wypowiedzenie czaru, a później śmierć Rockiego i nasza.

Zmieniłabym to zdanie na mniej więcej takie:
(...) czaru, który spowoduje śmierć i Rockiego i... naszą.
Mniej więcej tak.

Cytat:
Chyba nie chcemy żeby została ona opanowana przez piekielne demony?

Przecinek po ,,chcemy''.

Cytat:
wstrząsnęły one wielu ludźmi

,,Zgrzyta'', prawda?


Cytat:
ęzyk jakim mówił mag był nikomu nieznany, trudny i łamliwy.

Przecinek po ,,język'' i ,,mag''.

Cytat:
Otoczyła ją nagle biała, nieprzenikniona mgła, zasłaniając widok.

Może na:
(...) biała, zasłaniająca widok mgła.
Nieprzenikniona a zasłaniająca widok to prawie to samo.

Cytat:
- Jak śmiesz mówić o mnie coś takiego? - zagrzmiała kobieta z wysokim, starannie ułożonym kokiem.
- Tak, śmie. Jeszcze powtórzysz moje zdanie. Wasze małżeństwo z Charliem się rozpadnie, a ty Berto będziesz jeszcze srogo cierpiała!

1. Jeśli jest takie pytanie jak:
- Jak śmiesz mówić...
to jak może być odpowieć
- Tak, śmiem.
?
2. Można by zmienić to na:
- Śmiesz mówić o...
- Tak, śmiem..

Cytat:
nie myśląc kompletnie co robią

Nie myśląc kompletnie o tym, co robią.

Cytat:
Lizzy, kobieta która wszczęła ten spór wyjęła drżącą ręką, nożyk który trzymała w kieszeni swoich spodni w razie niebezpieczeństwa.

Może na:
Lizzy, kobieta która wszczęła ten spór, wyjęła drżącą ręką ukryty w kieszeni nożyk.
Jakoś tak.


Cytat:
Jednak Berta stała z kamienną twarzą, zupełnie nie przyjmując sie tym co zobaczyła.

Przecinek po ,,tym''.
Zamiast ,,przyjmując'' przejmując?

Cytat:
Nim wszyscy dostrzegli, co się stało z ciała kobiety z kokiem wyleciał czerwony płyn

Przecinek po ,,stało''.
Wyleciał? Może wytrysnął, wypłynął?

Cytat:
Kobieta uderzona w lewy bok, spadła bezwładnie na ziemię, czyniąc głośny huk.

Czyniąc głośny huk? Nie, nie, to mi w ogóle nie pasuję. Zdałoby się to zmienić Smile

Cytat:
Berta!?

Zdaję mi się, że powinno być tak:
- Berta?!
Chyba.

Cytat:
Nie martw sie, wszystko będzie dobrze- mówił mąż kobiety, oschłym i wystraszonym głosem, w którym czuć było wielką rozpacz.

I nie ruszyło go, jak żona walczyła na śmierć z inną kobietą? Nawet się nie ruszył?

Cytat:
często głos, przerwał się na zawsze.

Przerwał? Nie pasuję mi to określenie.

Cytat:
powiedział honorowo, niby ktoś by miał go usłyszeć.

Czyli szepnął do niej, czy powiedział.
Chyba chciałeś napisać:
(...) jak gdyby miał ktoś go usłyszeć.
To myślę, że szepnął, ale nie wiem.

Cytat:
co znajdowało się pierwszym świecie.

Słowo zgubiłeś. Chyba będzie na pierwszym świecie albo w pierwszym świecie. Ale wydaję mi się, że to pierwsze jest dobrze.

Co do samej historii. Dziwi mnie tylko opis o tamtym chłopcze. Po co to było tak rozpisane, kim oni byli i tak dalej. Wystarczyło napisać, że uczył syna polować, to byłoby wiadomo, kim ojciec jest. Rozumiesz, co mam na myśli? Zbyt zbędnych informacji, tak mi się wydaję. Chyba że ten opis będzie potrzebny w dalszej części powieści.

Cytat:
zawartość glinianego kubka,

Czemu glinianego? Doznałam wrażenia, że są bardziej rozwinięci (czyt. bronie strażników). Nie wierzę, że nie wpadli na jakieś inne naczynia Very Happy

Cytat:
a w jego głosie można było poczuć niedowierzanie.

Może wyczuć?

Cytat:
natknął się przypadkowo na niego

Na ruiny? Warto napisać, chyba Smile

Cytat:
Długo głowił się nad tym kto ją uzupełniał

Przecinek po ,,tym''.

No to koniec.
Pierwsze, co od razu rzuciło mi się w oczy, to ciągłe powtarzanie słowa ,,być'', a w niektórych momentach można by to łatwo ominąć.
Drugie, historia ciekawa, z tym zniszczeniem świata. Jestem zaintrygowana. Co będzie dalej.
Trzy, czemu tylko takie imiona, a nie żadne inne? Tzn chodzi mi o ,,angielszczyznę w tekście''.

To by było wszystko, co ja mam do powiedzenia. Chyba Smile W każdym bądź razie, to tylko moje sugestie.
Życzę weny i czasu na pisanie.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez yoko dnia Pon 22:32, 20 Gru 2010, w całości zmieniany 10 razy
Nie 23:08, 19 Gru 2010 Zobacz profil autora
Lux
Gość






Post
Ok, to i ja się zabieram. Znalazłem już moment, do którego sprawdzałem, także zaczynam od razu dalej. Aha, jeszcze wspomnę, że nie gwarantuję, iż sprawdzę całość. Mam nadzieję, że jakoś pójdzie, ale to zobaczymy w trakcie.

Cytat:
-Sara, co tu się dzieje ? Czemu oni trzymają w dłoniach broń? - szepnął do ucha przyjaciółki.


Tak bez emocji. To znaczy... no po prostu nie wiem, czy nie da się lepiej. Może bardziej: Po co im ta broń, albo dlaczego są uzbrojeni. Czy jakoś tak. Tak brzmi dość banalnie.

Cytat:
Czemu przy drzwiach stali strażnicy i trzymali w rękach broń?


To chociaż tutaj: ... uzbrojeni strażnicy. Krócej i bardziej ,,z wyrazem", jak sądzę.

Cytat:
Mam dla Ciebie dużo do opowiedzenia.


Po pierwsze: zwrot osobowy z małej. Po drugie: raczej lepiej brzmi ,,Mam ci wiele do powiedzenia".

Cytat:
-Niedawno dostałem komunikat, że na zachodnie wioski Rabkhii zaczęły atakować jakieś dziwne, nieznane nam dotąd stwory.


Może lepiej stworzenia, albo w ogóle istoty. Bo stwory, to bardziej do fantasy pasuje.

Cytat:
Odnieśliśmy duże straty, cztery wioski zostały spalone, a wcześniej ich mieszkańców zabito.


Dlaczego wcześnie? Może spalone wioski przed zabiciem mieszkańców. Albo w trakcie. Tego szczegółu raczej nie powinno tu być. Poza tym zamiast zabito, lepiej brzmi wybito.

Cytat:
Mężczyzna wstał i skierował się w stronę regału na książki. Anan dopiero teraz miał okazję rozejrzeć się po komnacie prezydenta, gdyż z pewnością można było ją tak nazwać.


Hmmm... sam nie wiem, dlaczego jestem zaskoczony. Po prostu ładnie wplotłeś opis do rozmowy i opowiadania o kolejnych wydarzeniach.

Cytat:
Ściany miały kolor przepięknej zieleni, nasuwającej młodzieńcowi wspomnienia z dzieciństwa, gdy mógł jeszcze biegać sobie po przepięknych łąkach.


Powtórzenie ,,przepięknych". Poza tym to słowo za bardzo nie pasuje, ani za pierwszym ani (tym bardziej) za drugim razem.

Cytat:
Pamiętał te chwile tak, jakby się wydarzyły wczoraj, ponieważ to właśnie wtedy przeżywał najwspanialsze chwile o jakich tylko pamiętał.


Ajajaj. Straszne zdanie. Powtarza się chwile, pamiętał... i tyle, ale to i tak za dużo na jedno zdanie.

Cytat:
Gdy Anan miał zaszczyt kłaść na nim nogi, czuł sie jak w raju, nigdy nie stał na tak miękkiej rzeczy.


Rzeczy? Znów nie pasuje. Nie wiem, jak zastąpić. Po prostu chyba trzeba zdanie przeformować.

Cytat:
Sufit pomieszczenia był cały z drewna, przedstawiający smoka, atakującego na miasto.


Zbyt prosto, banalnie wręcz. ,,...smoka szykującego się do szturmu na miasto" ,,szturmującego miasto". Chociaż w sumie to Twoje zdanie nie jest złe, ale można je znacznie lepiej napisać.

Cytat:
Przed fotelem prezydenta stał przepiękny, szklany stół na którym były porozrzucane stosy papierów.


Często powtarza się słowo przepiękny, piękny itp. Musisz starać się poszerzać zasób słów, to od razu tekst będzie lepiej wyglądał. Musisz podczas pisania zwracać na to uwagę, potem samo przyjdzie.

Cytat:
zakurzoną księgę musiał skończyć i wziąć się za poważne sprawy.


Może poważniejsze? Głowy nie dam, ale chyba lepiej.

Cytat:
-Przepiękna komnata. Jestem tylko ciekaw, dlaczego tak dużo rzeczy w niej jest zielonych.


Znów przepiękna. Przecież jest tyle słów: wspaniała, niesamowita, cudowna, idealna... no można więcej, ale do kontekstu by już nieco mniej pasowały. Ale synonimów jest masę. Także polecam słownik. Poza tym drugie zdanie: ,,dlaczego wszystko ma odcień zieleni/jest w odcieniach zieleni". Jakoś tak będzie chyba lepiej.

Cytat:
Ojciec uczył go polować na dziką zwierzynę oraz samoobrony w razie ataku.


Samoobrony w razie ataku? Też to można ładniej opisać. Nie powiem jak, sam pogłówkuj ;D Oczywiście nie jest to jakiś błąd, czy coś, ale... no wiem, że możesz lepiej.

Cytat:
Codziennie opowiadał mu przepiękne, magiczne historie, których Thomas był wielkim wielbicielem.


Znów przepiękne. Poza tym może lepiej fantastyczne zamiast magiczne.

Cytat:
Nagle wielki huk przepełnił równinę swoim głośnym dźwiękiem.


Nagle potężny huk przetoczył się po dolinie... chyba lepiej.

Cytat:
Z nieba niespodziewanie zleciała smuga świetlna, rozwalając ciało chłopca na miliony kawałeczków.


Po pierwsze: rozwalając nie pasuje. Zbyt potocznie. Po drugie: jak mogła go rozwalić, skoro już był kupką popiołu.

Cytat:
Usłyszawszy wołanie zaczął biec co sił w nogach, jednak mimo jego wysiłku, cel był nadal bardzo odległy. Po godzinie grozy i zmartwienia dobiegł do celu.


Cel się powtarza.

Cytat:
-Co do cholery robi głowa mojego syna w ciele tej bestii ?!


Nie podoba mi się to zdanie. Strasznie burzy klimat. Rudolf powinien być przerażony, wstrząśnięty, a tutaj... coś nie tak.

Cytat:
Zamknij się i ukłoń przed Rockym, dziełem samego Larrego, brata Lucyfera.


Imiona mi się niczym nie grają. Rocky to ludzkie imię, Larry chyba też, a tu... Lucyfer. Nadaj im może jakieś bardziej fantastyczne imiona. Może innych biblijnych demonów.

Cytat:
Ogromna ilość żołnierzy z całego świata została powołana do walki z potworem, jednak tyle samo ile ich do walki przystąpiło, umierało. Nikt nie potrafił wygrać tej nierównej walki


Powtarza się walki.



Dobra nic, na razie robię przerwę. Postaram się skończyć, ale muszę przyznać, że czyta się dość ciężko. Niemal każde zdanie może być zbudowane lepiej, po prostu czegoś w nich brakuje. Tego oczywiście ot tak się nie nauczysz jak zasad interpunkcji, ale zwyczajnie nabierając doświadczenia w końcu zaczniesz pojmować co i jak. Także nie martw się, bo historia nie jest nudna, mnie wciągnęła. I pewnie wrócę do niej później, albo jutro. Postaram się skończyć. Dobra, nic nie dodaję. Ogólnie wypowiem się, jak już skończę.

EDIT

Ok, to jedziemy dalej. Nie gwarantuję, że tym razem dojdę do końca, ale zawsze do przodu będzie.

Cytat:
Pewnego razu podczas rozmowy między rządami różnych państw prezydent Tunezji rzucił pomysł


Pewnego razu, to w sumie jak w jakiejś bajce. Nie wiem, czy tak może być. To znaczy może, ale znów - można lepiej.

Cytat:
Było to plemię magów, którzy potrafili wypowiadać niesamowite zaklęcia, wykonywać uroki, spełniać swoje życzenia i wiele innych rzeczy.


Może rzucać zaklęcia, bo wypowiadać to pewnie każdy umiał ;D

Cytat:
Władze innych krajów poparły ów pomysł, wysyłając najmądrzejszych ludzi, aby doszli do porozumienia ze szczepem Arabghtanów.


Lepiej ekspertów zamiast najmądrzejszych ludzi. A to dlatego, że taki najmądrzejszy mógł być np. fizykiem, więc od razu odpadała możliwości dogadania się z plemieniem. Poza tym zupełnie inny sposób pojmowania. Magia i fizyczne ,,szkiełko i oko".

Cytat:
Jednak w tym czasie Rocky zabijał kolejnych śmiertelników, czyniąc niesamowite postępy.


Postępy to raczej zbyt optymistyczne stwierdzenie. Może po prostu ogromne zniszczenia?


Ok, znów przerwa. Wrócę za chwilę ;D

EDIT

Cytat:
Po kilki długich dniach i nocach chaos zaczynał umierać, a Świat od nowa odradzać. Trzęsienie ustało, a mgła odsłoniła widok kompletnie nowej Ziemi. Nikt nie poznałby tego, co się tutaj teraz znajdowało. Wyrosły ogromne góry, doliny, rozległe puszcze oraz pustynie, głębokie wody i wiele innych przepięknych i zarazem strasznych rzeczy. Można by było z pewnością powiedzieć, że nastąpił teraz zupełnie nowy Świat. Jednak nie tylko przyroda została na nim od początku stworzona. Niesamowite zwierzęta zaczęły chodzić po pachnącej ziemi, a wraz z nimi człowiek.


Aha, to już wiem, gdzie to się wszystko dzieje. Muszę przyznać, że pomysł ciekawy.

Cytat:
- Tak, śmie.


Śmiem, nie śmie.

Cytat:
Lizzy, kobieta która wszczęła ten spór


Bardzo mi się nie podoba to całkowite ,,zangielszczenie" imion. Wszystkie są jakieś brytyjskie, albo amerykańskie. Nawet demonów, czy pierwszych ludzi. Pokombinuj coś z innymi, bo to naprawdę wkurza.

Cytat:
,,powiedział honorowo, niby ktoś by miał go usłyszeć.


Jakby ktoś... zamiast niby.

Cytat:
Rabkhię, Wran, Cestlię i Sorik.


No już chociaż królestwa nazwałeś po swojemu. To ok, tylko... dalej jest coś o prezydencie Rabkhii, więc coś nie tak. Królestwo (czyli monarchia) miała króla. Ustrój demokratyczny ma prezydenta... no i republiki (chociaż chyba zależy która). Ale na pewno nie pasuje to do królestwa. Oczywiście mogły się potem ustroje pozmieniać itp, ale to mi się rzuciło w oczy.

Cytat:
Mężczyzna wypił ostatnim haustem zawartość glinianego kubka


Glinianego? Strażnicy mają karabiny laserowe, a prezydent pije z glinianego naczynia? Coś nie tak.

Cytat:
Nadal popełniał dużo błędów, lecz nie szły one na marne.


Wydaje mi się, że doświadczenie życiowe wcale nie minimalizuje ilości błędów. Także tutaj jakoś bym inaczej zdanie zbudował.



Ok, to doszedłem do końca. Teraz mogę się pokusić o jakieś ogólne stwierdzenia. Na początku niewielki szczegół: zachodnie imiona. Po prostu okropnie gryzą czasami w oczy, dosłownie okropnie. Szczególnie w przypadku tych demonów. Imię Rocky powtarza się bardzo często, a ni choroby nie pasuje do demona. Wiem - imiona całkowicie w gestii autora leżą, ale mimo wszystko się czepiam, bo rażą. I tyle.

Dalej... to już wspominałem. Masz dość mały zasób słów, co często powoduje powtórzenia, albo jakieś takie banalne zdania. Wiem, że potrafisz inaczej, ale musisz zwrócić na to uwagę. Np. w jakimś fragmencie tekstu wciąż powtarzało się określenie ,,przepiękny". A wymieniłem masę synonimów. Ba! Jest ich jeszcze więcej. Wiem, że jak się pisze, to korzystanie ze słownika wybija z rytmu, ale wydaje mi się, iż da się dostrzec powtórzenia - tak wyraźnie powtórzenia. Także w przyszłości dobrze by było, gdybyś zwrócił na to uwagę.

W sumie chyba tyle. Fabuła wydaje się dość ciekawa, aczkolwiek ten dość długi fragment nieco odrzucał szczególnie przez te zbyt banalnie zbudowane zdania. Musisz nad tym popracować. Polecam przeczytanie jakiejś dobrej lektury np. trylogię templariuszy Robyn Young. Pisałem o niej na forum. Naprawdę autorka potrafi tworzyć klimat, opisy, akcję... genialnie. Polecam, bo sam się dużo nauczyłem czytając jej dzieła.

Tyle, kończę. Pozostaje mi życzyć powodzenia w pisaniu i dużo weny. Wiem, że masz mało czasu, wierzę, bo sam kiedyś miałem z tym na bakier i to tragicznie. Cóż, miałem z tego powodu coś dodać, ale tego nie zrobię. Ty musisz sam plan na życie wypracować i musisz wybierać miedzy szkołą, pisaniem, czytaniem itp. Życzę, żeby owe wybory były słuszne ;D


Ostatnio zmieniony przez Lux dnia Pon 22:06, 20 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
Pon 20:20, 20 Gru 2010
Gość







Post
Oczywiście dostaliście za pomoc, to co powinniście. Dziękuje jeszcze raz za poświęcony czas i wielką pomoc. Nie wiem co mam jeszcze napisać, bardzo się cieszę! Zaraz biorę się za poprawianie błędów...
Śro 18:06, 22 Gru 2010
Gość







Post
I znów zajrzałem na te forum. Przyznam się że ten fragment powieści Toniego był najlepszym fragmentem który czytałem na tym forum. Życzę weny i wstaw drugi rozdział jak napiszesz Very Happy. JA też postaram się coś niedługo wstawić. Będzie lepsze niż wtedy.
Czw 13:07, 23 Gru 2010
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Powieści Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin