Forum Napiszemy   Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Liga Św. Piotra

 
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Powieści Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Liga Św. Piotra
Autor Wiadomość
Lux
Gość






Post Liga Św. Piotra
Temat ten sam, co w opowiadaniach, ale tym razem różnic jest kilka. Po pierwsze: wyszło na to, że w końcu to nie będzie opowiadanie, ale powieść (jeśli skończę). Czyli tradycyjnie, chcę napisać coś krótkiego, to minimum 100 stron musi być. Ja nigdy chyba opowiadania nie zdołam napisać. Nieważne. Dalej.

Teraz - skoro mam akcję - to zwyczajnie postanowiłem ją zamieścić, bo poprzednie kawałki (nie ukrywajmy) były nudne z powodu jej braku. Także teraz coś z akcją. Raczej fabuły streszczać nie muszę, bo nie jest tu niezbędna wiedza na temat poprzednich wydarzeń. Po prostu ktoś sobie zaplanował zamach i tyle musicie wiedzieć ;D

Także tyle. Miłego czytania i ewentualnie sprawdzania (mile widziane ;D).

Poza tym polecam muzykę z Jurassic Park... ale to cholernie nie na temat.



Lateran
Bazylika św. Jana
29 Maja, 1470 A. D.


Tłum zalegał plac przed bazyliką św. Jana. Ludzie ściskali w rękach chorągwie, albo zwyczajnie unosili dłonie z nadzieją na datek. Jednak żaden z kardynałów nie spojrzał nawet na biedaków proszących o pomoc. Ich wołania niknęły we wrzawie i tumulcie placu. Ludzie rzucali kardynałom jedynie przelotne, pełne pogardy spojrzenia. Wszyscy bowiem wiedzieli, że ci na pozór biedni słudzy Boga mieli w swych posiadłościach bogactwa o jakich nie śniło się niejednym szlachcicom. Wiadomo bowiem było, że duchowieństwo jest najbogatszym ze stanów.
Spojrzenia tłumu jednak szybko znów wzleciały w stronę schodów prowadzących do bazyliki, na których za chwilę miała pojawić się głowa kościoła rzymskokatolickiego, papież Paweł II. Dla ludu ów następca św. Piotra wydawał się godnym swojego stanowiska. Oczywiście jak zawsze krążyły plotki i o jego rzekomych zbrodniach przeciwko człowiekowi. Szczególnie wzmogły się po tym, jak papież dwa lata temu zamknął Akademię Rzymską wyklinając przy tym kilku humanistów, którzy dzięki dużej popularności zdołali popsuć reputację papieża. Jednak mimo wszystko tłum wolał wiwatować na jego cześć niż na cześć swoich królów, czy kardynałów.
I w końcu, po długich oczekiwaniach, głowa kościoła wyłoniła się z mroku bazyliki. Pierwsi jak zawsze wysunęli się członkowie gwardii papieskiej odpychając tłumnie zgromadzonych ludzi, którzy rozstępowali się na sam widok długich halabard i masywnych, odzianych w zbroje strażników papieża. Paweł II wyszedł tuż za swoją strażą przednią i unosząc dłoń począł pozdrawiać tłum czyniąc nad zebranymi znak krzyża. Lud cofał się ustępując miejsca gwardii. Tylko niewielka grupa ludzi na czele z odzianym w piękny, barwny płaszcz szlachcicem. Nie zachowywali się oni – i nie wyglądali – jak szlachetnie urodzeni. Strażnicy z twarzy przypominali raczej pospolitych rozbójników, a ich pan niewiele się od nich różnił. Piękne szaty nie zdołały ukryć wykrzywionych gniewem twarzy i rąk kurczowo zaciśniętych na rękojeściach mieczy.
Gwardia z każdą chwilą zbliżała się do tej niewielkiej grupki jednak żaden ze strażników nie zdołał dostrzec zagrożenia. W końcu jednak tłum rozstąpił się ukazując dziesiątkę uzbrojonych wojowników. Straż przednia zatrzymała się zaskoczona, ale nim jakkolwiek zareagowała szlachcic prowadzący swych zbrojnych wyciągnął zza płaszcza kuszę. Zadzwoniła cięciwa, świsnął bełt i pocisk z impetem wyrżnął w zbroję gwardzisty przebijając ją i śmiertelnie raniąc trafionego. Ciało z głuchym łoskotem padło na plac.
Okrzyki tłumu ucichły niczym ucięte nożem.

Massimo Diego di Arzano aż zachwiał się zaskoczony tym, co zobaczył. Jako kapitan straży papieskiej odpowiadał za życie głowy kościoła swoim własnym jednak nigdy nie spodziewał się, by ktokolwiek zamierzał zabić następcę Piotra na oczach tłumu. Teraz jednak przekonał się, że wszystko jest możliwe.
Gdy tylko tłum się rozstąpił ukazując odzianych w dworskie szaty żołnierzy Massimo już wiedział, co za chwilę się wydarzy. Zaraz potem potwierdziły się jego przekonania. Świsnął bełt godząc jednego ze strażników papieża prosto w brzuch. Na drugiego skoczyli pozostali napastnicy dźgając go mieczami.
-Zabierzcie papieża!- ryknął di Arzano wymachując dziko rękami w stronę ariergardy.- Zabierzcie papieża! Do bazyliki!
Dwaj gwardziści chwycili zszokowanego Pawła II pod ramiona i dosłownie powlekli w stronę piętrzącego się ponad placem budynku. Pozostali strażnicy już nastawili halabardy, by zagrodzić drogę napastnikom, ale ci nie rzucili się na nich niczym wygłodniałe psy. Dwóch nadziało się na ostre szpikulce jednak dali tym szansę pozostałym, którzy siekając dziko mieczami przerżnęli się przez zaporę i rzucili w pogoń za papieżem.
-Spokój!- krzyknął Massimo przekrzykując ryczący z przerażenia tłum, który już dawno począł oddalać się od placu. Kapitan straży dostrzegł, że pozostało mu zaledwie trzech podkomendnych. Dobył więc swego miecza i lewaka stając ramię w ramię z towarzyszami. Jednak napastnicy i tym razem nie zawahali się nawet przez chwilę. Znów nadziewając się na szpice halabard runęli na zgrupowanych. Massiomo sam nie wiedział kiedy ktoś odepchnął go w tył. Włoch starał się utrzymać równowagę, ale nie zdołał i runął na twardy grunt zaciskając mocniej pięści, by nie wypuścić z dłoni miecza. W mgnieniu okaz przyskoczył do niego przeciwnik odziany w purpurowy płaszcz – symbol szlachetnego urodzenia. Di Arzano z trudem zablokował potężne cięcie i kopiąc przeciwnika odczołgał się w tył. Z trudem dźwignął się na nogi, ale zaraz otoczyli go napastnicy. Dwóch nadbiegło od tyłu i jeden już brał potężny zamach jednak nie zdołał zadać ciosu, bo doskonale wyszkolony Massimo przyskoczył do niego chwytając klingę miecza w zębate zakończenie lewaka. Potężnym pchnięciem wbił klingę swej długiej broni i od razu odskoczył wyszarpując głownie z ciała. Kątem oka dostrzegł, że strażnicy padli już i kilku napastników gnało za uciekającym papieżem. Di Arzano począł blokować błyskawiczne cięcia pozostałych przeciwników. Prze tę chwilę zauważył, że zabójcy nie są wcale doskonale wyszkolonymi szermierzami. Massimo zrobił krok w bok, by znaleźć się na przeciwko jednego przeciwnika i kopnął go potężnie prosto w brzuch. Zbrojny zgiął się w pół gubiąc hełm. Klinga włoskiego miecza weszła w czaszkę rozłupując ją niemal na dwoje. Di Arzano wyszarpnął głownię rozchlapując w koło krew. Brunatna posoka chlapnęła na ostatniego przeciwnika, który nagle zdał sobie sprawę, że w pojedynkę nie ma szans mierzyć się z doskonale wyszkolonych Włochem. Odwrócił się więc na pięcie i ruszył biegiem w stronę bazyliki, gdzie znikli już zarówno strażnicy wraz z papieżem, jak i pozostali zabójcy. Massimo ruszył za uciekających chowając do pochwy lewak i dobywając niewielki nóż w kształcie fali. Chwycił kolczą rękawicą za klingę i cisnął ostrze za uciekającym. Głownia weszła w ciało niewiele powyżej szyi. Di Arzano przeskoczył ciało zabitego wyrywając swą broń i pognał dalej. Modlił się w duchu, by pozostali gwardziści zdołali zatrzymać zabójców.
Włoch wpadł na schody przeskakując co drugi i pędząc ile sił w nogach. Runął do bazyliki z uniesionym mieczem dostrzegając, jak ostatni pozostały przy życiu gwardzista ściera się z trzema napastnikami tuż przed ołtarzem, zza którego wyglądał przerażony Paweł II.
Massimo wrzeszcząc dziko rzucił się do ataku. Lewak zafurkotał w powietrzu godząc w plecy jednego z zabójców. Drugi odwrócił się do nowego przeciwnika jednak nim zdołał zareagować spadł na niego grad cięć, pchnięć i parad, których nie zdołał zablokować. W końcu głownia spadła na szyję wbijając się aż do kręgosłupa. Napastnik sapnął tylko cicho i osunął się na posadzkę barwiąc ją własną krwią.
Di Arzano odwrócił się w stronę ołtarza, ale dostrzegł tylko, jak gwardzista przebija pozbawionego broni przeciwnika swym pękniętym mieczem. Ostatni zabójca również zwalił się z łoskotem na kamienną posadzkę.
-Boże miłościwy!- dało się dosłyszeć okrzyk Pawła II, który powstrzymał przerażenie i mdłości na widok zmasakrowanych zwłok.- Boże litościwy, wybacz im! Boże... Boże...
I zamilkł.

Massimo di Arzano przetarł zakrwawione czoło przyglądając się sparaliżowanemu strachem papieżowi. Drugi pozostały przy życiu gwardzista przechadzał się między ciałami sprawdzając, czy wszyscy napastnicy są martwi.
-Kapitanie!- krzyknął nagle unoszą w górę długi sztylet – jedyną broń jaka pozostała mu po walce.- Ten tutaj wciąż żyje.
Nagle Massimo dostrzegł, że jeden z zabójców z trudem dźwiga się na nogi brocząc krwią z otwartej rany na udzie.
-Żywcem go!- krzyknął di Arzano podbiegając do rannego. Zamachnął się potężnie i wyrżnął go głowicą swego miecza prosto w czaszkę. Mężczyzna runął na posadzkę z cichym mlaśnięciem.
-Opatrz go- rozkazał kapitan wzdychając cicho.- Ja zabiorę stąd papieża i przyślę wsparcie.
-Tak jest- odparł krótko gwardzista i pochylił się nad rannym.
Massimo wiedział, że mimo zaskoczenia udało im się odnieść nawet spory sukces. Nie dość, że zamach się nie powiódł to jeszcze do tego złapali kogoś, kto mógł mieć informacje o zleceniodawcy . Wszystko mogło się jakoś ułożyć, ale... Massimo odmówił cicho modlitwę dziękczynną spoglądając na wciąż przerażonego papieża. Nie sądził, by taki spisek kiedykolwiek mógł być zrealizowany, a teraz okazało się, że wszystko jest możliwe. Di Arzano pokiwał głową w milczeniu przyznając, że niegdyś zdobyte doświadczenie może uratowało mu dzisiaj życie. Wspominając przeszłość postanowił, że pora do niej wrócić.
Czw 22:47, 02 Gru 2010
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Powieści Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin