Forum Napiszemy   Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Murad i Lala Szahin

 
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Opowiadanie Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Murad i Lala Szahin
Autor Wiadomość
Lux
Gość






Post Murad i Lala Szahin
To tak. Postanowiłem wstawić coś swojego po tym, jak kilka waszych tekstów przeczytałem. ;D Dzięki za inspirację, bo mnie też coś na pisanie akurat naszło. Ok, teraz odnośnie tekstu.

To jest jedynie wstęp, bo całość jest dość długa i oczywiście niedokończona ;D Mam nadzieję, że uda mi się skończyć, jednak niczego nie gwarantuję. Ale nieważne. Na razie wstawiam tylko ten kawałek, bo wiem, że nie za wiele macie czasu na czytanie. Mam jednak nadzieję, że ktoś przejrzy. Tekst w końcu nie jest jakoś specjalnie nowy, ale mam nadzieję, że poziom trzyma. To tyle chyba ode mnie... a! Tytułowi bohaterowie, to postacie jak najbardziej autentyczne. A raczej historyczne. ;D No, tyle.



Głośny zgrzyt rozdarł zasłonę ciemności, a potem huk i łoskot wzbił się w powietrze zatrzymując dopiero na wysokim sklepieniu. Okrzyki przerażenia i trwogi mieszały się z lamentami rozpaczy. Szczęk stali rozbrzmiewał coraz głośniej, gdy tłum czarnych niczym smoła postaci zbliżał się wąskimi, spiralnymi schodami do długiego korytarza. Twarze biegnących okrywały białe maski przedstawiające trupie czaszki, zaś sami wojownicy wydawali się być posłańcami piekieł. Ściskając w dłoniach pokrwawione miecze wciąż wspinali się w górę rzucając za siebie krótkie, przerażone spojrzenia. Cień otaczający klatkę schodową powoli się rozpraszał, gdy w mroku rozbłysło słabe światło pochodni. Przez chwilę dało się wyraźnie dostrzec wykute w kamieniu poręcze i zdobiące je ryty.
Czarni wpadli do korytarza wzbijając w powietrze smugi szarego pyłu, który już dawno osiadł na podłodze. Przewracając paleniska, z których wciąż dobywał się dym, wojownicy ruszyli w stronę widocznych w oddali wrót. Mijali potężne posągi i gobeliny, jednak nawet oni – przyzwyczajeni do tych upiornych ciemności – nie potrafili rozróżnić żadnych kształtów. Porwane płótna zwisały ze ścian leniwie kołysząc się muskane przez wiatr, który dostawał się do wnętrza budynku przez nie dość szczelne mury. Uchwyty na ścianach, przeznaczone do wieszania pochodni, dawno już pordzewiały, a łańcuchy zwisające tuż obok nich spotkał podobny los. W powietrzu dało się wyczuć odór siarki, który dochodził właśnie zza potężnych, dwuskrzydłowych drzwi kończących korytarz.
Okrzyki pościgu stały się coraz wyraźniejsze, a światło pochodni jeszcze jaśniejsze. Czarni minęli drzwi.
-Zaryglować wrota!- krzyknął jeden z nich, zrzucając maskę.- Ruszać się!
Wojownicy zaraz zabrali się za wykonywanie rozkazów, chociaż strach wydawał się ich paraliżować. W końcu jednak zgrzytnęły pordzewiałe zawiasy i skrzydła przesunęły się po kamiennej posadzce pozostawiając za sobą jasne rysy. Wrota trzasnęły głucho odgradzając komnatę od rozświetlonego blaskiem pochodni korytarza.
-Ryglować!- rozkazał przywódca, z furią wymachując mieczem. Po czole spływały mu kropelki krwi sączące się z szerokiej szramy na gładko ogolonej głowie. Wojownik wytarł posokę i odetchnął głęboko. Dopiero teraz, odcięci w ostatniej komnacie zamkowej, zaczynał mieć wątpliwości. Czy aby droga na pewno była słuszna? Tyle przelanej krwi, tyle śmierci... kiedyś miała przyjść nagroda, nieograniczona moc, władza, a nawet wieczne życie. Lecz teraz któż wierzył w te obietnice?
-Na pewno nie ty, prawda bracie?- lodowaty głos wyrwał wojownika z zamyślenia. Wszyscy Czarni odwrócili się jakby na komendę, jednak nie dostrzegli źródła głosu. Pośród cieni dało się dostrzec tylko cienie, lecz w pewnym momencie jeden z nich, trącony chłodnym podmuchem, okazał się bardziej materialny od pozostałych.
Wojownicy upadli na kolana. Szczęknęły miecze składane na kamiennej posadzce. Tylko przywódca Czarnych wciąż stał nieruchomo, jakby zmagając się z ogromną pokusą, która miała powalić go na klęczki.
-A ty bracie, czegóż przede mną nie upadasz?- zapytał cień znów znikając w mroku.- Czyż nie skłonisz nawet czoła swego przede mną? Gdzież podziała się twoja wiara, bracie mój? Zgubiłeś ją, zagubiłeś w strachu i zwątpieniu. Wybaczam ci, bo zaprawdę nie każdemu dane jest uwierzyć... nie dziękujesz?
Głos zamilkł. Dowódca Czarnych wciąż stał bez ruchu, jednak na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Nogi powoli uginały się pod nim, a ręce mimowolnie uniosły w górę pokrwawiony miecz. Purpurowa posoka kapała na czarną szatę od razu w nią wsiąkając.
-Oddaj mi cześć, bracie- ponownie odezwał się głos.- Błagaj o wybaczenie.
-Są tuż za... nami- zdołał jedynie wycharczeć dowódca. Nogi wreszcie nie wytrzymały nieznanego napięcia i ugięły się posyłając rosłego wojownika na kolana.- Musimy... się... bronić.
W ciemności rozległ się świdrujący uszy śmiech. Przywódca Czarnych wrzasnął przeraźliwie widząc, jak jego ręce same unoszą miecz i kierują klingę prosto w jego brzuch. Śmiech rozdzierał ciszę nawet wtedy, gdy pokrwawiona klinga wbiła się w ciało. Wojownik runął na ziemię i po chwili otoczyła go lśniąca kałuża posoki.
-Bracia moi- znów odezwał się głos.- Nasz pan dał nam dość siły, byśmy wypełnili jego wolę. Dzisiaj nadszedł dzień ocalenia. Wykonajcie jego wolę...
Potężny huk przetoczył się po komnacie, gdy ogromna siła uderzyła w zabarykadowane wrota. Skrzydła wygięły się niebezpiecznie, rygle zgrzytnęły.
-Nadchodzą!- zawołał głos przekrzykując nieustanny łomot, który po chwili zamienił się w rytmiczne uderzenia.- Już tu są! Ci, którzy zwą siebie wierzącymi, a zaprawdę od prawdziwej wiary są oddaleni. Powstańcie, słudzy prawdziwego pana!
Czarni podnieśli się z klęczek.
-Pokażcie, żeście godni swego władcy- ciągnął dalej głos.- Umierajcie dla niego! Umierajcie plując na swych wrogów. Plując na krzyż!
Mroczną, duszną komnatę przeciął lodowaty powiew wiatru. Rozległ się głośny świst i chrobot.
-Służcie...
Huk przetoczył się po komnacie i nim ucichło jego echo pękły rygle. Podwójne drzwi rozwarły się na oścież. Przez otwór wpadł tłum półnagich mężczyzn z mieczami w dłoniach i furią w oczach. Czarni ruszyli w tłum nękani wolą swego pana. Ich szaty momentalnie zajęły się ogniem od pochodni, których napastnicy używali niczym mieczy. Upiorne okrzyki przeszyły gęste, nieruchome powietrze. Tłum stratował broniących się wojowników rzucając się na powalonych nawet z gołymi rękami. Ich wychudzone ciała w przeciągu chwili zabarwiły się posoką przypominając bardziej przeklęte sługi samego szatana niż żywych ludzi.
Rzeź nie trwała długo. Pozostali przy życiu wojownicy nie byli w stanie wiecznie stawiać oporu tak licznej grupie. Wkrótce ich ciała zamieniły się w porąbane szczątki, które niczym już nie przypominały istot ludzkich. Jednak ogarnięci furią napastnicy ciągle rąbali, kłuli i rozrywali ciała na drobne kawałeczki.
-Stać!- rozległo się głośne wołanie od strony drzwi, w których właśnie stanęli dwaj odziani w stal żołnierze. Śniada cera i stroje, w jakich się nosili świadczyły o ich pochodzeniu.
-Na Allaha!- zawołał jeden z nich.- Cóż za rzeź!
Ludzie, którzy tego dokonali cofnęli się przed przybyłymi. Ciała zalegały kamienną posadzkę, która była już całkowicie skąpana we krwi.
-Czego dopuścili się ci ludzie, że spotkała ich taka kara?- zapytał cicho drugi.- Muradzie, sprawdź, czy któryś z nich żyje.
Młodszy wojownik począł powoli przechodzić od ciała do ciała przyglądając się poległym. Drugi zaś począł uważnie przyglądać się kulącym się w kątach ludziom.
-Jedynie szejtan mógł się tego dopuścić- szepnął.- Zamieniono sługi boże w zwierzęta...
-Sam szatan zrobić tego nie mógł.
Dwaj Arabowie spojrzeli w stronę drzwi. Do komnaty wkroczył właśnie mężczyzna odziany w czerwień. Sięgające ramion włosy były potargane, a krótka, acz gęsta broda splamiona czerwienią.
-Dopadłeś ich?- zapytał Murad, młodsze z Arabów, spoglądając na rycerza. Ten krótko skinął głową.
-Nie ich jednak szukaliśmy- odparł, wycierając głownię miecza we własną szatę.- Nie było pośród nich tego, który wszystkiego dokonał...
-Szejtana nie złapiemy- odparł drugi z Arabów.
-To nie szatan- syknął rycerz- a jedynie jego dzieło uczynione przez człowieka. Przez człowieka, Szahinie! Tego wszystkiego dokonał człowiek.
-Więc gdzie się teraz ukrywa!?- zawołał Szahin.- Człowiek rozpłynął się w powietrzu?
-Nie.- Chrześcijanin pokręcił głową. Ostrożnie przeszedł przez zawalone ciałami centrum komnaty i zatrzymał się przed kamiennym kominkiem wyrzeźbionym na kształt potwornej głowy.- Stąd prowadzi jeszcze jedno, ostatnie wyjście.
-Czyżby?- Szahin podszedł do rycerza również przyglądając się groteskowej konstrukcji.- Prowadź więc, chrześcijaninie. Zaprawdę pora wymierzyć sprawiedliwość.
-To może jedynie Bóg- odparł rycerz, powoli podchodząc do kominka.- My jedynie na sąd Boży musimy kogoś wysłać.
Murad i Szahin patrzyli, jak chrześcijanin uważnie przygląda się kamiennemu kominkowi. Rycerz począł macać zimny kamień i gdy wreszcie znalazł to, czego szukał, rozległ się głośny zgrzyt i tylna ściana paleniska odsunęła się. Chrześcijanin powoli pokiwał głową.
-Droga jest otwarta- rzekł i pierwszy zanurzył się w ciemności.
Nie 12:41, 15 Maj 2011
Don Self
Geniusz
Geniusz



Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 554
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: mężczyzna

Post Re: Murad i Lala Szahin
Ok. Jak obiecałem zabieram się do czytania tego fragmentu i ocenienia.

Cytat:
Drugi zaś począł uważnie przyglądać się kulącym się w kątach ludziom.


Wydaje mi się, że to zdanie brzmiałoby lepiej tak: Drugi zaś począł uważnie przyglądać się skulonym w kątach ludziom.
(To tylko moje zdanie.)

Więcej zastrzeżeń nie mam, bo nic nie rzuciło mi się w oczy. Czyta się całkiem przyjemnie, podobał mi się ten klimat. Wprowadzanie czytelnika w kreowany świat, który powoli zasłania rzeczywistość i wprowadza w trans. Rozumiesz o co mi chodzi? Myślę, że tak.
Moja ocena to oczywiście 10/10, bo nie mam się do czego czepiać.

Oczywiście oby tak dalej. Dodaj kolejny fragment, poczytam sobie więcej, bo zainteresował mnie ten kawałek.


Post został pochwalony 0 razy
Nie 18:37, 15 Maj 2011 Zobacz profil autora
Gość







Post
Widocznie nie jesteś świadomy, ale... naprawdę, nie tylko po, ale i przed myślnikami (które w tym wypadku są dywizami właściwie, noale) stawia się spację.
Nie 19:28, 15 Maj 2011
Graphoman
Minister wielki koronny



Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: mężczyzna

Post
Ale spacji stawiać nie można. Bo Lux, tak jak ja pisze w OpenOffice, który niestety spacje przed i po myślnikach traktuje jako punktowanie.

Jedynym wyjściem chyba, jest sobie ustawić skrót klawiszowy na jedną z kresek dostępnych w programie(nieco dłuższą lub krótszą) i tak pisać.
Ale to jest cholernie niewygodne...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Graphoman dnia Nie 20:03, 15 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Nie 20:02, 15 Maj 2011 Zobacz profil autora
Don Self
Geniusz
Geniusz



Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 554
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: mężczyzna

Post
Fakt, word jest najlepszy jeśli chodzi o pisanie. Ja na co dzień piszę w Wordzie, tylko przez pewien czas musiałem zadowolić się OpenOffice i nie ukrywam, było trudno...


Post został pochwalony 0 razy
Nie 21:11, 15 Maj 2011 Zobacz profil autora
Graphoman
Minister wielki koronny



Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: mężczyzna

Post
A ja się właśnie przerzuciłem na Opena, po przeinstalowywaniu systemu. I nie narzekam, jest całkiem OK.
Gdyby tylko nie te dialogi(które może i można jakoś przestawić... Muszę pokobinować), to jest nawet lepszy niż Word. Nieco... przyjaźniejsze ma menu.

No i zawsze jest ten fakt możności pochwalenia się używania czegoś innego, niż wszyscy;D


Post został pochwalony 0 razy
Nie 21:48, 15 Maj 2011 Zobacz profil autora
Lux
Gość






Post
Dzięki wielkie za ocenę i wszelkie sugestie, rady itp. A, oczywiście jeszcze ogólnie za przeczytanie. Jeśli chodzi o dalsze części... wstawię, postaram się wstawić, ale najpierw trzeba dopracować i przede wszystkim zakończyć całość, bo głupio jak tak urwę w połowie. Ale jeśli znajdą się chętni do czytania, to na pewno coś podrzucę ;D

Jeśli chodzi o Opena, to zdecydowanie jakoś bardziej mi się spodobał niż Word. Nie wiem dlaczego, rzeczywiście bardziej takie przejrzyste menu. Poza tym w sumie innych funkcji za bardzo nie używam. Ale jeszcze jest ten plus, że Open darmowy.

Chociaż to już program jaki kto lubi, grunt, żeby treści w nim tworzone były dobre ;D
Nie 22:19, 15 Maj 2011
Gość







Post
Cisza również korzysta z Open Office i punktowanie ręcznie włącza przy każdej linijce, co wydaje jej się zupełnie naturalne i niewyjątkowe. Wszystko dla wygody czytelnika.
Nie 22:22, 15 Maj 2011
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Opowiadanie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin