Forum Napiszemy   Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Jasminum
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Opowiadanie Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Jasminum
Autor Wiadomość
Gość







Post Jasminum
Bez zbędnych wstępów...

JASMINUM

Braciszek od lat prowadził monotonne życie. Każdego ranka wstawał, ubierał swoje dziurawe buty – czasami znajdywał w nich mysz, którą potem delikatnie spłaszał – i wychodził na podwórze, by skosztować pierwszych promyków słońca. Potem karmił psy, dwa młode, przebywające stale na zewnątrz i trzy stare, wolące wylegiwać się przy piecyku w domu. Dawał im kawałki mięsa z puszki, resztki zupy z poprzedniego dnia, no i wodę.
Kiedy psy zajadały się śniadaniem, on szedł do kuchni, parzył herbatę i smarował masłem dwie kromki chleba. Skończywszy, odmawiał modlitwę i spożywał posiłek. Najedzony, zaczynał pielęgnować swe rośliny. Każdy listek, choćby najmniejszy, przecierał wilgotną ściereczką, po czym opryskiwał świeżą wodą.
Wtedy przychodziła do niego Małgorzata, kobieta z sąsiedztwa. Przynosiła zawsze chleb, masło, karmę dla psów, herbatę i słoik zupy, a od czasu do czasu także zapałki. Zamieniała z Braciszkiem kilka słów i po cichym „do widzenia”, wychodziła.
Po wizycie Małgorzaty, Braciszek odmawiał kolejną modlitwę, kosztował kilku łyżek zupy sąsiadki, ściągał buty i zasiadał w fotelu, by oddać się lekturze. Zasypiał, zanim dochodził do drugiego rozdziału. Drzemał aż do wieczora i potem, po przebudzeniu, czytał dalej.
Braciszek żył samotnie. Żona odeszła od niego kilka lat temu, a on przez cały ten czas nie przestał jej kochać, mimo, że pewnie znalazła sobie innego. Pamiętał zapach jej włosów, zawsze świeży, jaśminowy. Nawet kiedy odeszła, w całym domu unosiła się ta kwiatowa woń.
Pewnego dnia do Braciszka przyszedł list. Zazwyczaj wszystkie korespondencje odbierała za niego Małgorzata i informowała go, gdy napisano coś ważnego. Listonosz, od lat ten sam, wiedział, że wszystkie przesyłki ma doręczać Małgorzacie, lecz tym razem było inaczej.
– Uznałem, że powinien pan to przeczytać sam – rzekł, przynosząc list. – To chyba ważne.
Braciszek pożegnał listonosza życzliwym uśmiechem i wrócił do pokoju. Stał, wpatrując się w kopertę. W końcu, zwalczywszy niezdecydowanie, otworzył ją. Przesuwał wzrokiem po czarnym wydruku na białej kartce papieru.
Nagle zabrakło mu powietrza, poczuł ucisk w piersi i padł na fotel.
Obudził się w szpitalu. Był osłabiony i senny. Obok niego siedziała Małgorzata, z zasmuconą twarzą, taką, jakiej nigdy u niej nie widział.
– Nareszcie! – Ucieszyła się. – Miałeś zawał, Braciszku.
– Tak, chyba tak – mruknął.
Starał się podnieść, lecz Małgorzata zatrzymała go delikatnym dotykiem ręki.
– Leż – rzekła spokojnie. – Czytałam list…
Złożyła ręce przy ustach. Wydawało się, że zaraz wybuchnie płaczem.
– Przykro mi z powodu… – powiedziała cicho.
– Mi też.
Przez kilka następnych dni, Braciszek przebywał jeszcze w szpitalu. Małgorzata i kilku innych sąsiadów, z którymi się przyjaźnił, stale go odwiedzali. Przynosili owoce i kompoty domowej roboty. Drwal Kazimierz, człowiek, dzięki któremu cała okolica miała drewno na opał, przemycił nawet do szpitala psy Braciszka, by ten mógł upewnić się, że wszystko z nimi dobrze.
Oczywiście Małgorzata zadbała o wszystko. Karmiła zwierzęta Braciszka, tak jak on to zawsze robił (rzuciła nawet kawałek sera dla myszy, tej, która zazwyczaj spała w jego bucie), paliła w piecu, by dom był ciągle ogrzany i sprzątała, by Braciszek nie zastał bałaganu po powrocie. Troszczyła się o niego, bardziej niż ktokolwiek inny…
Kiedy Braciszek wrócił do domu, pierwsze co, to nabrał powietrza przez nozdrza. Martwił się, że pod jego długą nieobecność, zapach jaśminu przeminie pod natłokiem środków do czyszczenia, którymi Małgorzata wysmarowała wszystkie meble. Dawny zapach jego żony jednak pozostał, nic się nie zmieniło, a przynajmniej tak wtedy sądził…
Po powrocie, czekał na Braciszka pełny talerz największego specjału kulinarnego Małgorzaty. Z pozoru wyglądał jak zwykły barszcz czerwony, ale gdy tylko brało się do ust choćby jedną łyżkę, reakcja była taka, jak u ludzi kosztujących mlecznej czekolady w reklamach. Spowodowane było to podobno tajnym składnikiem, który kobieta trzymała na specjalne okazje.
– Chciałbym pobyć teraz sam – oznajmił Braciszek, gdy skończył jeść. – Uporządkować to wszystko. Możesz przyjść jutro, jeśli zechcesz.
– To zrozumiałe. – Zabrała Braciszkowi talerz, umyła i zaczęła go nerwowo wycierać. – Muszę ci coś powiedzieć. Zabrzmi to dziwnie, ale… Może uznasz mnie za jakąś wariatkę…
– Na pewno nie większą ode mnie. – Uśmiechnął się lekko. – Cóż to takiego?
– Przez te wszystkie dni, które spędziłam tutaj pod twoją nieobecność – zaczęła – stale wydawało mi się, że ktoś tu jest… – Zamilkła na chwilę. – Czasami podłoga skrzypiała, jakby ktoś tu chodził. Drzwiczki same się otwierały, nie widziałam tego, ale słyszałam trzaski!
– To pewnie tylko twoja wyobraźnia, Małgorzato.
– A co, jeśli… jeśli twoja żona… Katarzyna… jej duch tu przebywa? – Twarz Małgorzaty przybrała kolejnego wyrazu, jakiego Braciszek nigdy u niej nie widział. Było to przerażenie, olbrzymie, podchodząca niemal pod obłęd.
– To jakieś bzdury – zaprotestował. – Idź, odpocznij. Zapomnij o tym, bo to nie możliwe, by…
– Masz rację, tylko mi się wydawało – zgodziła się Małgorzata, lecz sama w to nie wierzyła. Wyszła prędko, bez słowa, przestraszona i zawstydzona, wściekła na siebie, że tak się ośmieszyła.
Wtedy Braciszek widział ją żywą ostatni raz.
Kolejne dni były, jednym słowem – dziwne. Psy biegały po całym domu, szczekając i warcząc we wszystkich pomieszczeniach. Braciszek, kiedy próbował je uspokoić, sam doznał szoku, gdyż warczały także na niego.
Małgorzata się nie zjawiała, a w kuchni Braciszek zastawał pogryziony chleb i masło rozmazane po stole, podłodze i ścianie. Nocą słyszał trzaski, a wtedy psy odpowiadały – na swój zwierzęcy sposób. Mysz już nie spała w bucie. Nigdzie jej nie było.
W końcu Braciszek przełamał wszystkie racjonalne bariery w swojej głowie i rzeczywiście uwierzył w pobyt ducha w swoim domu. Zaczął krzyczeć, wyganiać złe moce ze swojej posiadłości. Nie bardzo wiedział jak to się robi, ale widział takie rzeczy w filmach, więc uznał, że to dobry sposób.
Porozstawiał wszędzie krzyże, modlił się niemalże całe dnie, a w nocy nie spał, tylko przy zapalonych świecach czytał Pismo Święte. Powoli zaczynał myśleć, że to wariactwo, że zwariował, że… wszystko zwariowało.
Wreszcie, gdy zdesperowany, począł śpiewać religijne pieśni, rzekomy duch przemówił, ochrypłym, męskim głosem:
– Czego drzesz mordę?!
Głos przebiegł echem po całym domu. Słysząc go, na myśl przychodzili piraci, tacy z ubytkami w uzębieniu, z czarną przepaską na oku i ostrym narzędziem w ręku, którym czynili zło.
Dwa stare psy zaczęły szczekać i warczeć, młode skuliły się koło Braciszka. Podłoga skrzypiała, słychać było uderzenia, ciężkie stąpanie i trzask łamanego drewna. Powstała cała symfonia straszliwych dźwięków, niczym ze starych kreskówek Disneya. Braciszek nie przetrwał tego. Świat przed jego oczyma zawirował, zapanował chaos, a potem…
Słyszał głos – ten sam, ochrypły, piracki głos:
– Gościu…
– Wstawaj, no…
– Nie mam całego dnia, durniu!
– Nie wygłupiaj się…
– Czego szczekasz, głupi kundlu?! (pisk zwierzęcia)
– Braciszku…
– Wstawaj, skurwielu!

***

DZIEŃ WCZEŚNIEJ…


Małgorzatę obudził trzask tłuczonego szkła. Nie zdążyła podnieść się z łóżka, gdy wilgotny materiał zaczął być przyciskany do jej ust i nosa. Po chwili poczuła, że powieki same jej się zamykają, jakby zawieszono na nich jakieś ciężarki…
Ocknęła się naga, przywiązana do łóżka. Próbowała się szarpać, ale nic to nie dawało.
Płakała. Łzy spływały po jej czerwonych z bólu policzkach, wędrowały po podbródku i skapywały na materac. Czuła zadrapania w okolicy bioder. Potem dopiero spostrzegła, że lekko krwawi z tamtych miejsc.
Czuła na sobie obecność jakiejś oślizgłej, galaretowatej substancji. Była na jej plecach, nogach i piersiach. Włosy także powoli nią nasiąkały.
Małgorzata żyła już czterdzieści lat, a mimo to, jej uroda opierała się upływowi lat i zmęczeniu, które kobiecie często doskwierało. Skórę miała bladoróżową, ciało szczupłe i powabne, niczym u znanych aktorek. Ozdabiały je małe, okrąglutkie piersi, sterczące, jakby były własnością nastolatki. Z pewnością straciłyby swój kształt, gdyby urodziła dzieci, jednak nie mogła…
Małgorzata jeszcze trzy lata temu miała męża. Poznali się w wieku studenckim – ona uczęszczała wtedy na dziennikarstwo, on uczył się na politechnice. Nie tworzyli idealnego związku, jednak oboje się kochali, a przynajmniej tak się Małgorzacie wydawało.
Już dwa lata po ślubie mąż zaczął ją zdradzać. Wyjeżdżał pod pretekstem łowienia ryb z kolegami, a tymczasem rezerwował pokój w hotelu i zapraszał tam sekretarki szefów, żony szefów, a niekiedy przyjaciółki żon szefów… Był atrakcyjnym mężczyzną, nie ma co się dziwić.
Małgorzata wykryła zdradę po upływie połowy roku, gdy jedna z adoratorek męża zadzwoniła na ich prywatny, domowy telefon. Kobieta nigdy nie wyznała, że o tym wie, a jej mąż dalej wyjeżdżał na ryby…
Nie było tak, że on nie uprawiał z Małgorzatą seksu. Robili to dosyć często, jednak nigdy nic więcej z tego nie wychodziło. Przez jakiś okres nawet starali się o dziecko, ale najwidoczniej nie było ono im pisane – stwierdzili oboje.
Pewnego dnia mąż Małgorzaty nie wrócił do domu.
Więcej go nie widziała…
Zaczęła piszczeć, wrzeszczeć z całych sił. Dźwięk rozniósł się po całym domu, jednak zamiast pomocy, przywołał oprawcę.
W drzwiach do sypialni stanęła jakaś istota. Nie był to z pewnością człowiek, a przynajmniej na niego nie wyglądał. Skórę miał ciemnozieloną, starą i zwisającą niczym u mężczyzny w podeszłym wieku. Wzrost jego sięgał granic dziesięcioletniego dziecka; wielka głowa przywołująca na myśl wielkiego ziemniaka, porośnięta była odrobiną siwych włosów. Miał grube ciało, a ramiona chude i patyczkowate, sięgające kolan. Spod zwisającego brzucha wydobywał się mały penis, usztywniony, w stanie erekcji.
Stwór – tak go nazwijmy – na widok nagiej Małgorzaty oblizał się, ukazując na chwilę wybrakowane, szpiczaste uzębienie.
– Nareszcie się przebudziłaś, kochana… – rzekł ochrypłym głosem, wciskając w usta kobiety zawiniętą ścierę. – Twój głos nie będzie nam przeszkadzał…
Przesunął szorstką dłonią po jej nogach, zatrzymał się na pochwie, poczochrał włosy łonowe kobiety, po czym zmierzał dotykiem dalej, przez brzuch, aż po piersi. Pozostawił za sobą ślad tej samej, co wcześniej, galaretowatej mazi.
Wskoczył na nią, siadając okrakiem na brzuchu. Językiem pokrytym ciemnym śluzem, dotykał brodawek na jej piersiach – najpierw jedną, potem drugą, po czym zasysał się nimi, sprawiając Małgorzacie lekki ból.
Uniósł w górę dłoń, w której trzymał teraz nóż. Najwyraźniej ukrył go wcześniej pod łóżkiem. Oddalając głowę, szybkim ruchem przeciął pierś kobiety.
Małgorzata wrzasnęła, a on odpowiedział jej szyderczym śmiechem.
Przesuwał ostrym czubkiem noża po ciele ofiary, pozostawiając widoczny ślad. W końcu nóż dotarł do twarzy. Stwór dał jej poczuć zimno ostrza, po czym naciął lekko policzek kobiety, wypuszczając strumyk krwi, który zmieszał się ze łzami i skapując, wsiąkł w materac łóżka.
– Zobaczmy co tam mamy… – Oprawca przesunął się w dół jej ciała, i gdy znalazł się w odpowiednim miejscu, silnym ruchem bioder wszedł w nią swoim penisem. Kobieta jęknęła.
– Ciaśniutka jesteś – zauważył.
Robił to dalej, aż znienacka wbił nóż w udo ofiary, ta wygięła się z bólu; krzyczała, ale wszystko tłumił materiał w jej ustach.
– Ostatnim razem byłaś bardziej rozmowna – szepnął jej do ucha. Poczuła jego cuchnący zgnilizną oddech. – Wtedy… u Braciszka. – Zaśmiał się. – Pewnie dałabyś mu dupy, kochana, hm? Pewnie, że byś dała! – Uderzył ją w twarz. – Dziwka… Jebiesz płynem do naczyń, szmato. Zawsze jebałaś! Dlatego odszedłem!
Nożem przejechał wokół jej pochwy, by na końcu wbić go w jej środek. Nacisnął mocniej, a ostrze wżynało się w jej wnętrze, raniąc wargi sromowe.
Małgorzata płakała, jeszcze bardziej niż wcześniej. Miotała się, wyginała z bólu, ale to nic nie dawało, w końcu zrezygnowała. Leżała teraz nieruchomo, czekając na śmierć.
– Nudzisz mnie – stwierdził nagle oprawca – Do zobaczenia… – Wbił nóż w drugie jej udo, nachylił się, przeciągnął jęzorem po twarzy kobiety, poczym zlazł z łóżka. Wyszedł na chwilę z pokoju, jednak po chwili powrócił, z butelką w ręku.
Wylał na ciało Małgorzaty ciecz z butelki. Z szafki wyciągnął przypadkową bluzkę kobiety i ją także nasączył tą substancją, potem podpalił i rzucił na łóżko, które już po chwili płonęło błękitnym ogniem.
Stwór stał i delektował się tym widokiem, po czym wyszedł, zostawiając martwą Małgorzatę i jej dom na łaskę płomieni…


***
Trwała noc. W domu Braciszka ciemność rozjaśniały świece, naklejające ruchome cienie w całych pomieszczeniach.
Gdy Braciszek się obudził, siedział przywiązany do krzesła. Nie wiedział co się dzieje. Przebywał w swojej kuchni, jednak trochę się tu zmieniło. Choćby przez te plamy krwi na podłodze… i martwe ciała psów w kącie. Ten widok przeraziłby każdego.
– Wybacz za psiaki, przyjacielu – Ochrypły głos docierał ze wszystkich stron. – Zachowywały się niegrzecznie…
– Jesteś chory! – wrzasnął Braciszek. – Boże…
– Bóg niewiele ma tu do powiedzenia. To wszystko twoja wina, Braciszku. – zaczął. – W ogóle, kto tak cię nazwał, co? Głupie imię, doprawdy… Nie ma powodu, by krzyczeć. Jeszcze przez przypadek urazisz kogoś, od kogo zależy twoje życie.
– Czym ty w ogóle jesteś?!
W blasku świec ukazała się roześmiana, szczerząca szpiczaste zęby twarz, spoglądająca na Braciszka małymi, zżółkniętymi oczętami.
– Zabawne, bo sam tego nie wiem, Braciszku. Skąd to pytanie? – mruknął cynicznie.
– Nie zgrywaj się! Jestem człowiekiem, a ty na niego nie wyglądasz. Więc czym, do cholery?!
– Nie ma się czym chwalić – stwierdził spokojnym głosem, a potem Braciszek poczuł ból w stopie. Po chwili zorientował się, że wbito w nią nóż.
– Nie, człowiekiem już nie jestem – kontynuował stwór. – Dla ciebie już na zawsze będę tym, który zadał ci cierpienie, Braciszku, tak jak ty zadałeś je mnie…
– To jakaś pomyłka, ja… – Głos Braciszka przybrał błagalny ton. Nie zdążył dokończyć, gdy jego drugą stopę także przeszył ból, gorszy od poprzedniego. Czuł silny ucisk, jakby… W jego nodze tkwił duży gwóźdź, przełożony na wylot i wbity w podłogę.
– Jesteś mocno wierzący, czyż nie? – Nie czekał na odpowiedź.
Braciszek poczuł na klatce piersiowej kopnięcie i razem z krzesłem runął do tyłu. Ból kolejny raz doszedł do jego mózgu. Gwóźdź, którym Braciszek był przytwierdzony do podłogi, przerżnął się wzdłuż stopy, wraz z upadkiem mężczyzny.
Stwór przeciągnął Braciszka do ściany. Stopa uwolniła się z ucisku ćwieku, rozrywając się niemal w całości, tak, że kawał mięśnia pozostał na podłodze.
Mężczyzna jęczał z bólu, a kiedy próbował krzyczeć, stwór karcił go silnym uderzeniem w twarz.
– Już prawie koniec. Nie martw się, przyjacielu. – Chwycił rękę Braciszka w nadgarstku, podciągnął do góry i przybił jego dłoń do ściany. Zrobił to samo z drugą ręką, po drugiej stronie. – Prawie jak Jezus! – Zachichotał szaleńczo.
Wtedy stało się coś dziwnego. Ledwo przytomny Braciszek myślał, że to halucynacje spowodowane wyczerpaniem, jednak później uwierzył w to, co widział…
Najpierw pojawiła się woń jaśminu, mocniejsza niż kiedykolwiek. Sprawiła trochę ulgi Braciszkowi, gdy potem przezroczysta smuga wleciała prosto w ciało stwora, odrzucając go w drugi kąt kuchni.
Braciszek mógłby przysiąść, że słyszał przez chwilę głos swojej żony, delikatny i kobiecy. Docierały do niego urywki jej słów, jednak nic nie zrozumiał.
Stwór podniósł się i zdążył rzec tylko: „Ty suko…”, gdy smuga wchłonęła w niego, po czym spoczął martwy na podłodze, z otwartymi oczami, wlepionymi przed siebie. Jego usta zamarły w bezdźwięcznym „o”.
– Wybacz, kochany… – Dźwięk rozniósł się anielskim echem, ulatniając się w nicości.
Braciszek, ledwo przytomny, widział potem kolejne smugi, jednak już bardziej wyraźne, pełne kolorów. Była to w rzeczywistości kobieta, jednak wyczerpanie mężczyzny odbierało mu powoli trzeźwość umysłu…

– Nie wyglądasz najlepiej – stwierdził Braciszek.
– Nie żyję – Jej uśmiech, nawet gdy była w tej postaci, wzbudził u Braciszka tę samą radość, której doświadczał lata temu. – W tym stanie nic dobrze nie wygląda.
Pocałowała go, najlepiej jak tylko duch może pocałować żywego. Braciszek czuł zimno jej ust, jednak rozkoszował się samą świadomością pocałunku.
– Więc odeszłaś z mężem Małgorzaty?
– Ta – odrzekła niemal bezdźwięcznie – ale długo z nim nie pobyłam. Sama nie wiem… Stało się coś dziwnego…
– Nie chcę tego słuchać.
– Nie wiem czemu, ale mój duch, podobnie jak jej, został zesłany do twojego domu.
– Właśnie, nie zapominajcie o mnie – Wtrącił się kolejny, kobiecy głos.
Braciszek przez kolejne lata prowadził szczęśliwe życie w nowych butach – które nadal udostępniał domowym myszom – a w jego domu pachniało nie tylko jaśminem, ale także czymś nowym – środkami do czyszczenia.
Czw 17:38, 24 Lut 2011
Drea
Geniusz
Geniusz



Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 637
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: kobieta

Post
Waaa... No, całkiem brutalne. Ale ogólnie podoba mi się, wręcz bardzo mi się podoba. Niekoniecznie nawet ze względu na samą treść, ale na sposób napisania. Cóż mam mówić, po prostu jest bardzo dobre, a ja sama błędów żadnych nie dostrzegłam - może to dlatego, że bardziej skupiłam się na fabule.
Takie jest moje zdanie, zobaczymy, co powiedzą inni xD


Post został pochwalony 0 razy
Czw 21:23, 24 Lut 2011 Zobacz profil autora
Gość







Post
Dzięki. W ogóle, na początku miało to wyglądać zupełnie inaczej, ale w czasie pisania przychodziły nowe pomysły, no i rzeczywiście, wyszło lekko drastyczne.

(No i tak nieestetycznie to na forum wygląda. Takie niewyrównane i tak dalej... )
Czw 21:48, 24 Lut 2011
Gość







Post
Oo..Długość mnie zdziwiła, bo moje prace to kartka A4. Ok, ale przejdźmy do rzeczy.
Podoba mi się Twój styl i sposób wyrażania pozytywnych jak i negatywnych emocji.
Trochę brutalny tekst, ale zaciekawiający.
Moim zdaniem jest w porządku.
Pią 13:57, 25 Lut 2011
Gość







Post
O ile dobrze pamiętam, zajęło to niecałe 5 stron.
Dzięki za komentarz.
Pią 17:23, 25 Lut 2011
Graphoman
Minister wielki koronny



Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: mężczyzna

Post
No, wreszcie się zabrałem...

Cytat:
Zasypiał, zanim dochodził do drugiego rozdziału.

Mówisz o zwyczajach owego Braciszka, o tym co robi codziennie, więc... Czy każdego dnia czyta książkę od nowa? A może codziennie zaczyna nową?
Poza tym jest przepaść w godzinach porannych, zdałoby się tam coś dodać jeszcze...

Jeśli to czytanie się dalej wyjaśni, to wybacz, po prostu zaznaczam błędy na bieżąco.

Cytat:
– To zrozumiałe. – Zabrała Braciszkowi talerz, umyła i zaczęła go nerwowo wycierać.


Dwa zgrzyty:
a) "To zrozumiałe" Okropnie gryzie w oczy... Proponowałbym coś bardziej nieformalnego, ludzkiego, jak "Rozumiem..."
b) Zdarza Ci się to któryś raz z rzędu, ale czynności, które opisujesz trwają nie tyle, ile powinny, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Nad tym trzebaby popracować, ale uwagi będą na końcu.


Cytat:
Drzwiczki same się otwierały, nie widziałam tego, ale słyszałam trzaski!


To brzmi, jakby się tłumaczyła. Świetnie więc współgrałby tutaj krótki opis, jak...
" Drzwiczki same się otwierały... - Braciszek spojrzał na Małgorzatę podejrzliwie, lecz ta natychmiast dodała - Nie widziałam tego, ale słyszałam trzaski!"
Albo coś w tym stylu.


Cytat:
Twarz Małgorzaty przybrała kolejnego wyrazu, jakiego Braciszek nigdy u niej nie widział. Było to przerażenie, olbrzymie, podchodząca niemal pod obłęd.


Ale zrypane zdanie:) Sam przeczytaj:)

A samo określenie "przybrała kolejnego wyrazu" nie brzmi dobrze.




Ulgh, przerwałem w połowie drugiego fragmentu, akapitu, czy jak to chcesz nazwać. Przerwałem zmęczony i piekielnie rozczarowany!!!
Zaczynało się ładnie, na prawdę podobał mi się Twój styl. Nie czytałem nigdy podobnego, a ten wydawał się... no, po prostu miły dla oka i świetnie współgrający z fabułą.
Potem, w pewnym momencie coś zaczęło się psuć. Najpierw, od małej ryski, na którą nie zwróciłem uwagi, lecz im dalej brnąłem w tekst, tym gorzej było.
Głupie porównanie, ale poczułem się jak naiwny człowiek, który kupił starego fiata za kilka groszy. Najpierw ogólny zachwyt, jak to fajnie, że jest auto, że fiat, że mały, że zabytkowy... Ale później patrzysz na karoserię, widzisz setki rys, przerdzewień. Później wsiadasz do środka i widzisz, że fotele są zapadnięte, deska rozdzielca odrapana, a wewnątrz panuje niemiły smród. Później odpalasz i nieszczęścia zalewają Cię gigantyczną falą, zaczynasz coraz bardziej żałować, że kupiłeś takie dziadostwo, aż wreszcie rzucasz to wszystko w cholerę.

Nie zrozum mnie źle, nie chcę być niemiły, ale jak już mam coś mówić, to chcę mówić prawdę, chcę mówić to co myślę w stu procentach.

Po prostu im dalej w tekst, tym gorzej. Nie jest to jakieś okropne grafomanstwo, ale jednak w porównaniu do początku jest gorzej.
Często pojawiają się źle użyte słowa i słabo sformuowane zdania. Są przeskoki czasowe i myślowe, miejscami nawet nie wiem co się dzieje...
A jeśli chodzi o ogólny porządek ustawienia tego wszystkiego, to można by nad tym popracować.
Bardzo słabo jest u Ciebie z operacją czasem. Robisz rzeczy zbyt szybko, lub zbyt wolno, co bardzo przeszkadza w czytaniu i odbiorze tekstu. Tutaj myślę leży pies pogrzebany, to mnie najmocniej odrzuciło. Na początku wszystko było OK, małe, bardzo drobne błędy, ale gdy zaczęło się to całe nawiedzanie itp. straasznie popsułeś czas trwania poszczególnych wydarzeń. Nie bój się rozpisać, to żaden grzech, a tylko przyjemność dla czytelnika. Spraw, by czynności trwające długo, zajmowały odpowiednio(w skali:) więcej, lub mniej miejsca od pozostałych. Nie wiem jak to wyjaśnić, w życiu się nie spotkałem z takim problemem... No, może podczas opisywania podróży i ich gigantycznego skracania do 3 zdań(bo opisywanie podróży jest okropnie trudne. Nie można tego zrobić ciekawie, bez wprowadzania głupiego, heroicowego planu. To znaczy jak się uprzeć, to i można, ale nikt nie będzie z tego szczególnie zadowolony).

Sporo więc pracy przed Tobą, napisałem już co mi się nie podoba w tekście.
Możesz to rozważyć, możesz olać - od momentu wysłania osobiście mnie to nie obchodzi. Mam czyste sumienie, bo powiedziałem, co myślałem i nie mogę teraz nic więcej zrobić.

Żeby jednak Cię tak nie dołować, mogę powiedzieć, że pierwszy fragment był na prawdę fajny. Dobrze się go czytało, było bardzo klimatycznie - Twój wielki plus. Historia wydaje się nieciekawa, ale ładny zwrot akcji natychmiast przykuwa uwagę. Ogólnie dobrze napisane, tylko ten czas...

Dobra, kończę, bo zaczynam gadać od rzeczy:)

Young.


Post został pochwalony 0 razy
Sob 17:07, 26 Lut 2011 Zobacz profil autora
Gość







Post
Jestem Ci wdzięczny, naprawdę. Teraz jak na to wszystko popatrzę, widzę, że masz rację. Może kiedy akcja zaczynała się rozkręcać, poniosło mnie trochę i przestałem koncentrować się na opisach. Muszę nad tym popracować.

Dzięki, że poświęciłeś swój czas.
Obiecuję poprawę ;P
Sob 17:53, 26 Lut 2011
Graphoman
Minister wielki koronny



Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: mężczyzna

Post
No ja myślę, że poprawa będzie. I do następnego tekstu będze chociaż 50% błędów mniej.

A za sprawdzenie nie dziękuj, na prawdę miło się czytało, bo klimacik był piękny.


Post został pochwalony 0 razy
Sob 18:49, 26 Lut 2011 Zobacz profil autora
Gość







Post Re: Jasminum
1. Nienaturalny język, niby prosty ale nie hmmm gładki.
2. Po co wyłaził na dwór do tych psów jeśli nie wprowadza to nic w opowiadanie. Wychodził, wracał- niepotrzebne zawracanie głowy
3. Drzemał aż do wieczora? Mam czytać dalej? bo raczej nic się nie wydarzy.
4. Dochodził do rozdziału i co potem tam zasypial czy najpierw wracał do domu
5. Codziennie zaczynał nową książkę że zawsze do drugiego rozdziału?
6. Z pewnością psy były ważniejsze od sytuacji rodzinnej
7. Co innego? z resztą to nie ma wpływu na to co on tam roi więc te mimo denerwuje. Gdybyś opisywał jej uczucia ok
9. Mam nie zapomnieć że odeszła i dlatego dwa razy o tym piszesz. OK ale czuję że jestem głupi.
10. To zakonnik? bo przeczytawszy pięćdziesiąty raz słowo braciszek takie mam wrażenie zrób coś z tym bo głupie zestawienie z tą kobitką.
11. Tym razem było inaczej. Czyli tym razem nie wiedział? Coś nie wyszło Dzieci rycerzy walczyły na kije a nie na miecze.
12. Nie da się inaczej określic tego faceta jak tylko braciszek?
13. Nie nagle tylko wtedy, nie jestem zaskoczony tym faktem skoro poinformowałeś mnie że ten list jest niezwykły dlatego nie wmawiaj mi zaskoczenia słowem nagle
14. Banał z tym zawałem
15. A on po czym to rozpoznał zaraz po przebudzeniu że potwierdza
16. Jakby chciał wstać zrobiłby to najpierw taki odruch. Chyba ze ma spowolnione to ok
17. A mi nie. Nie lubię jak się gada o czym nie wiem
18. Raz o tym raz o tym. Brak ciągłości- rozbudowany telegram. Małgorzata się z bratem plata- męczy mnie to. Tak jak ciebie czytanie tych punktów bo widzisz piszę zgodnie z twoją kompozycją.
19. Myszy nie lubią sera
20. Się w piecu pali żeby nie było wilgoci i by rury nie popękały od mrozu (chyba że ma kaflaka)
21. Pierwsze co to nauczył się literackiego języka
22. Bo w szpitalu nie oddychał, ale powietrza nie wpuścił do płuc tylko trzymał w nosie
23. Dziwne takie zakręcone. Twardo się w to wczytuje niczym wgryzuje w żelki z biedronki. Kapiszi?
24. Kokainą
25. Mówią raz zaiste a raz zajebiste
26. On też był wariatką?
27. Toć nie zmarła yno se poszła to czemu ona pomyślała że duch?
28. Nie udało się wyrazić sytuacji (choć wiemy o co chodziło) tak jak nie udaje się żucić piłki dość daleko
29. Pierdoły opisujesz długo a ciekawe dziwne zjawiska tylko wpomiałeś. Ubydlam się i nie kończę sprawdzać!
Czw 19:54, 03 Mar 2011
Gość







Post
Opowiadanie powinno bronić się samo, dlatego nie będę komentował Twoich uwag i spróbuję się do nich zastosować. Jednak mimo wszystko niektóre z nich wydały mi się idiotyczne, a innych nie potrafiłem umiejscowić w tekście. No sorry.

Dzięki na ocenę.
Czw 20:13, 03 Mar 2011
Gość







Post
A chturne takie to napiszę je tak by się wydawały mądre.
Czw 21:15, 03 Mar 2011
Gość







Post
Napisz więc... Tylko opisz bardziej swoje zastrzeżenia, żeby mój głupi umysł nie powyciągał potem błędnych wniosków z Twoich uwag. Dzięki.
Czw 22:38, 03 Mar 2011
Graphoman
Minister wielki koronny



Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: mężczyzna

Post
Ja bym natomiast chciał zaapelować do drogiego Honora, żeby zaczął... pisać po Polsku, używając znaków przestankowych, kropek.
Przydałoby się budować poprawne gramatycznie zdania, wyrazy nie będące częścią wypowiedzi odpowiednio zaakcentować(np. zamyślenie można wyrazić wielokropkiem, albo nawet zwykłym "hmm", z dowolną(w granicach rozsądku) liczbą "m'ów", jednak musi to być jakoś oddzielone.
Wielokropek? Enter? Dwie spacje?!).

Taki mój prywatny apel, bo widzę, że Twoje wypowiedzi - przynajmniej dla mnie - są kompletnie niezrozumiałe. Jak byś mówił do mnie w jakimś innym języku...


Post został pochwalony 0 razy
Pią 20:50, 04 Mar 2011 Zobacz profil autora
Gość







Post
Uwagi ma zrozumieć autor opowiadania. Jeśli zna swoje dzieło to zrozumie jeśli sam się w nim gubi to nie będzie wiedział których fragmentów tekstu dotyczą punkty. Nie ma po co się bardziej rozpisywać, precyzyjne wyrażanie zastrzeżeń jest konieczne jeśli nie przyłożył się do tekstu.
Mój nauczyciel od fizyki wystawia jedynki jeśli nie potrafisz mu powiedzieć czego nie zrozumiałeś, ja zapytałem autora czego nie Zrozumiał. Nie wskazał niezrozumiałych uwag.
Nie 11:34, 06 Mar 2011
Gość







Post
Większość potrafiłem umiejscowić, ale uwagi typu, cytuję:
"24. Kokainą." jednak trudno odnieść do opowiadania.

Tak jak wcześniej, nie będę bronił tekstu, bo to tak, jakby autor wydanej powieści tłumaczył czytelnikom
na blogu, że Zuzia kochała Adasia, ale ten wolał Małgosię. Razz
Na tym zakończmy...

Jeżeli ktoś chciałby coś dopowiedzieć odnośnie tekstu, to bardzo chętnie posłucham porad.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 13:42, 06 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Nie 13:42, 06 Mar 2011
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Opowiadanie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin