Forum Napiszemy   Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Najemnik (część 1)

 
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Opowiadanie Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Najemnik (część 1)
Autor Wiadomość
Ashes
Grafoman
Grafoman



Dołączył: 28 Gru 2010
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Za górami..za lasami...
Płeć: mężczyzna

Post Najemnik (część 1)
Wstawiam kawałek mojego teksty, jestem ciekaw waszych uwag i opinii. Tytuł "Najemnik" wymyśliłem na poczekaniu i pewnie zmienię Wink




Wiatr dudnił po gościńcach. Był porywisty i zimny, trzaskał okiennicami i podrywał do lotu co mniejsze przedmioty domowego użytku. Ludzie zabarykadowali się w domach i modląc się, prosili bogów o zakończenie szaleńczej wichury. Borowe dukty świeciły pustkami, nie było nań żywego ducha, jedynie wycie przestraszonych psów i płacz zlęknionych dzieci. Wicher rósł w siłę i niszczył wszystko co stanęło mu na drodze, włączając szczególnie ludzkie siedliska. Wszędzie panowała groza i strach, o życie, o majątek, o jutro.
Jedną z rzadko używanych leśnych ścieżek kroczyło dwóch postawnych mężczyzn. Pierwszy, wyższy i młodszy, miał na sobie skórzaną, nabijaną ćwiekami zbroję i krótki miecz u pasa. Szedł potykając się co chwile i chłostany wichrem, z trudem stawiał kolejne kroki. Drugi, niski i z wąsem odziany był w płytowy pancerz, a jego głowę zdobił hełm z rogami, charakterystyczny dla rycerstwa Dolgen. Mimo ogromnego wiatru i wlatującej do oczu ziemi i piasku szli dziarsko przed siebie, trzymając za przypasane do pasa pochwy, aby ich wicher razem z mieczem nie porwał.
-Kuurrwaaa!!!!-wrzasnął wąsaty rycerz i zakrył rękawicą oczy.
-Panie, rycerzowi nie przystoi….
-A pies cię w rzyć chędożył, wzorze wszelkich cnót.
Giermek zaczerwienił się lekko i przycisnął dłonią skórzany kołpak do głowy.
-Daleko jeszcze panie rycerzu?
-Zawrzyj gębę! Widzisz, że wicher kur….-rycerz przystanął i zgiął się w pół, wymiotował.
-Panie, cóż ci?!
-Za…knij….ryj…..pa…ca..ie..-wąsacz ponownie zwrócił jedzonego przed godziną bażanta.
Pachołek podszedł do wojaka i pomógł mu wstać. Wziąwszy go pod ramię, począł powoli iść wzdłuż ścieżki.
-Jebane wichury-wycedził rycerz przez zęby.
Młodzieniec przytaknął.
Szli tak z dziesięć minut, z wielkim trudem, jeden wsparty na drugim. Wąsacz co jakiś czas przystawał i wymiotował wpadającymi do ust ziemią, piaskiem i owadami. Giermek jakimś cudem trzymał się cało i pomagał przełożonemu wstawać i podążać dalej. Po jednym z kilkunastu już przystanków, rycerz dał rozkaz do postoju i obaj usiedli pod wielkim dębem, tyłem do wiatru.
-Diabli niech wezmą tą pogodę i diabli niech wezmą barona. Na zwiad?! W taką wichurę?! Z takim giermkiem?! Toż to kurwa niemożliwe-wycedził przez zęby rycerz Munro Beurs i odkaszlnął.-I tak gówno za przeproszeniem znajdziemy. Jeszcze jak na złość kobyła nam padła, tuż za murami!
-Wicher w końcu ustanie-stwierdził Cecil.
-Pewnie, że ustanie! Ale do tego czasu to nas do stokroć diabłów wywieje! Ja dalej nie idę, chędożę to i tobie radzę to samo. Zaraz zawrócimy, toż złożysz naszemu kochanemu baronowi jak my to dzielnie szukali i niczego nie znaleźli. Rozumi?
Chłopak pokiwał głową.
-To dobrze, to dobrze.
Siedzieli przez dłuższą chwilę w milczeniu wsłuchując się w dudnienie wiatru. Ciszę przerwał nagle stukot końskich kopyt.
-Słyszycie panie rycerzu?-spytał szeptem Cecil
-Konni- stwierdził Munro i wyjrzał zza drzewa. Spostrzegł samotnego jeźdźca, pędzącego na zbicie karku, na białej kobyle.
-Ki diabeł?
-Pewnie posłaniec.
-Sam żeś jest obsraniec-rzucił rycerz i z wielkim wysiłkiem wyszedł na ścieżkę.
Ubrany w skóry jeździec wstrzymał konia tuż przed wąsaczem, wierzchowiec stanął dęba.
-Cóż tak śpieszno dobrodziejowi jeśli wolno spytać? Dokąd to wiatr prowadzi?-spytał Munro i zaśmiał się w duchu z własnego żartu.
-Panie rycerz, uciekajcie najdalej jak możecie! Na północy centaury, cały oddział. Wsie grabią, domy palą, ludzi mordują. Uciekajta!- wrzasnął mężczyzna i ominąwszy zręcznie rycerza, popędził galopem przed siebie.
.
Baron Viserys Ash Ferhl, Pan na Gertrold i serdeczny przyjaciel jego wysokości, siedział na marmurowym tronie i pocierał dłonią rzeźbioną poręcz. Przysłuchiwał się z lekkim znudzeniem opowieści młodego giermka. Chcąc zająć czymś czas, począł wodzić wzrokiem po Sali szukając ładnych kobiet, nie znalazł.
-No i okazało się, że ten jeździec przed centaurami uciekał. No to pan rycerz rozkazał na tą północ iść, żeby to wszystko zbadać. No i żem szliśmy, szliśmy i nagle słyszym krzyki i wrzaski. Pan rycerz mówił, że to pewnie babę jakąś gwałcą, alem ja nie chciał wierzyć ,że kobieta tak wrzeszczeć umie. Racejm miał bo to nie kobita, a centaury były, otoczyły nas i groziły tymi swoimi włóczniami. Dalej opowiadać?
Baron ocknął się nagle, jakby wybudzony z głębokiego snu.
-Tak, tak, mów.
-No więc my….
.
-Ash ferth la binda me! Ha’sah!!!!
-Ha’sah!!!
-Co oni krzyczą?- spytał Cecila podenerwowany rycerz. Byli otoczeni, stali w środku okręgu zwartego przez ośmiu centaurów. Wichura wciąż dawała o sobie znać.
-Nie wiem.-odpowiedział jąkając się chłopak, strach go sparaliżował. Jeszcze nigdy w życiu nie widział żadnego potwora, a cóż mówić o centaurach czy innych humanoidach. Jego zielone oczy objechały wzrokiem napastników, wszyscy mieli dumnie odsłonięte piersi, a w dłoniach dzierżyli włócznie z doczepionymi, kolorowymi piórami.
-Czego tu szukacie ludzkie psy?-zapytał niespodziewanie jeden z centaurów, ten z długimi blond włosami.
-A cóż ci do tego mutancie?-warknął Munro spluwając na ziemię. Nie trafem wiatr porwał padającą ślinę i rzucił ją wprost w twarz jednego z centaurów. Ten zawył:
-Ferteh as let death!!!
-Spokój Xerot-upomniał go blondyn po czym zwrócił się w kierunku rycerza.-Któż wy?
-Ryce…
-Żołnierze, najemne wojaki-odburknął wąsacz i zjechał spojrzeniem pachołka.
-Nie ma wam tu czego szukać najemnicy. Te ziemie wkrótce znów będą nasze, a ludzkie glisty zawisną na własnoręcznie wybudowanych szafotach. Death a’la verle, śmierć wszystkim.-Centaur utkwił spojrzenie w zielonych oczach giermka.-Ty! Pojedziesz do najbliższego zamczyska i opowiesz co żeś tu widział, powiesz jak to centaury pobiły ludzi i odzyskały co swoje. Ruszaj, co sił.
-A z nim co?-zapytał jeden z centaurów.
-A mu śmierć-odparł blondyn i wbił rycerzowi włócznię w pierś, ten nie zdążył nawet wycedzić ostatniego słowa, padł bez życia na błotnistą ziemię.
Przerażony Cecil rzucił się do biegu. Nie zważając na wiatr i wpadające do oczu owady biegł na złamanie karku, wciąż czuł na sobie spojrzenie centaurów. Nagle, mimowolnie, odwrócił się. Mutanty zaczęły się wycofywać, wtedy giermek zobaczył coś niebywałego. Dziwił się, że tego wcześniej nie dostrzegł. Na grzbiecie blondyna jechał kilkuletni chłopak, ludzki chłopak.
.
Baron podrapał się po koziej bródce i spojrzał na stojącego naprzeciw młodzieńca. Dziwny chłopak, dziwna historia. Bardziej prawdopodobne było, że to on sam ubił rycerza, a teraz popędził do zamku, by dowieść o swej niewinności. Coś tu śmierdziało i na pewno nie było to leżące nieopodal tronu, końskie gówno.
-Musisz wiedzieć chłopcze, że dziwna ta twoja historia. Wszakże centaurów nie widziano na tych ziem od setek lat, poczęło się uważać je za postacie baśniowe, mityczne. Nie chce mi się wierzyć, że jeden głupi odmieniec był w stanie przebić włócznią bardzo dobry pancerz płytowy, do tego znałem Munra, chłop to był silny jak dąb i w boju zaprawiony. Oj dziwna ta twoja historia, dziwna. Evil, Zechir, zabierzcie młodzieniaszka do lochu, może tam mu rozumu przybędzie gdy ujrzy katowskie narzędzia. Ja tym czasem wybiorę się na przechadzkę po..-baron spojrzał na wychodzącą z zamku atrakcyjną kapłankę-..ogrodach.
Całkowicie pochłonięty rządzą władca nie usłyszał już wrzasków zaciąganego na męki Cecila.

.
Theon Baxits nie należał do mężczyzn szczególnie urodziwych. Jego żabia twarz i padające chaotycznie na twarz, tłuste włosy skutecznie odstraszały młode dziewczęta. Ten dziewiętnastoletni chłopak ubrany w zielony skafander patrzył swymi małymi, świńskimi oczkami na siedzącą naprzeciw postać i śmiał się w duchu. Najemnik zrobił na nim niesamowite wrażenie. Był wysoki, barczysty z krótko przystrzyżonymi, czarnymi włosami. Jego przystojną twarz szpeciła ogromna blizna, sięgająca od lewej skroni do prawego kącika ust, ucinając tym sposobem połowę nosa. Ta twarz budziła przerażenie i o to chodziło. Wszystkie obawy ,które kłębił w sobie Theon dotyczące wojaka znikły już przy pierwszej wymianie spojrzeń. Tak, to będzie właściwy człowiek do właściwej roboty. Takiego szukałem i bogom dziękować, żem znalazł.
-Tak więc jakie zadanie przede mną stoi?-zapytał najemnik wycierając rękawicą wino z brody.
Książę zmierzył go srogim spojrzeniem, po czym rozsiadł się w swym pozłacanym fotelu. Sala w której się znajdowali była jego prywatnym gabinetem, osobiście zrefundowanym .Na jej środku stał ciężki, mahoniowy stół po którym walały się pergaminy i różnorakie zapiski. Przy nim postawiono cztery krzesła, z czego jedno złocone, zajmowane przez młodego księcia. Naprzeciw stołu stał wielki regał, uginający się pod ciężarem trzymanych na nim książek. Na wymalowanych na czerwono ścianach, wisiały dziesiątki obrazów prezentujących sceny batalistyczne.
-Jak cię zwą, łowco?-spytał Theon przywołując gestem sługę.-Nie pytam z ciekawości, jeno do ułatwienia rozmowy.
-Jam jest Niedamir z Virchowa, pierworodny Angusa Białego zwanego Płatkiem. –odparł najemnik wpatrując się w morskie oczy chłopca.
-Sługo przynieś nowy wazon z winem, tylko migiem, chyba, że tęsknisz za pańskim batogiem. Szybciej na Boga! No w końcu, lej do pucharu. Odejdź. A więc Niedamirze, słyszałeś może o Geraldzie II, władcy Dolgen i Południowych Równin?-spytał Theon sącząc wino.
-Słyszałem.
-Więc pewnie obiło ci się o uszy, że jaśnie panujący zmarł kilka tygodni temu?
-Ano obiło, świeć Panie nad jego duszą.
Książę opróżnił puchar i znów przywołał sługę, który pośpiesznie nalał swemu panu czerwonego płynu, najemnika także raczył obsłużyć.
-Mój stryj zmarł dwudziestego pierwszego dnia wiosny, tuż przed Nocą Dusz. Medyk orzekł, że zmarło mu się na jakąś z chorób co tylko przez klątwę można przywołać. No to poczęto wszystkie zielarki i inne kapłanki z dworu wyganiać i przesłuchiwać. Ale nie w tym rzecz. Dolgen po śmierci swego króla, zostało bez władcy. Gerald był bezdzietny, więc teoretycznie władza należy się ostatniemu żyjącemu z rodziny, czyli mnie. Lordowie jednak nie zgodzili się na to. Mówili żem głupi, naiwny, wybuchowy, za wszelką cenę chcieli kogoś innego na tronie posadzić. I jeden z tych mości panów, niejaki lord Greney wyszukał bękarta, którego król spłodził z jakąś portową kurwą. Jako, ze chłopak ledwo osiem wiosen liczy, to lordowie chcą dla niego władzy, by za jego plecami swe ciemne sprawki załatwiać. Ja jednak na to nie przystaję, dlatego zgłosiłem się po radę, do znawcy, profesora. Oznajmił mi, że w tej sytuacji pierwszy do tronu jest bękart, a ja jestem drugi w sukcesji. I tu twe zadanie, masz zlikwidować dzieciaka, bym ja mógł w pełni prawa przejąć koronę. Rozumiesz?
-Ile?
Theon nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Liczył, na rozmowę o dzieciobójstwie, moralności i honorze. Zamiast tego konkrety. Miał szczęście, trafił pod właściwy adres.
-Tysiąc denarów teraz i drugie tyle po wykonaniu roboty.
-Spora suma-najemnik przeciągnął się i odparł.-Zanim się zgodzę muszę wiedzieć, gdzie cel przebywa i co go chroni. Oraz jakie to morderstwo może nieść ze sobą konsekwencje.
Książę przytaknął i wyjął z jednej ze stołowych szuflad sporą mapę. Położył ją na stole i wskazał palcem na środek .
-Tu jesteśmy. Na południowy wschód od tego zamczyska mieści się mały dworek, tam dzieciak spędza wakacje z matką i lordem. Chronią ich najemni wojacy, zapewne zaciągnięci przez lorda. Setka ludzi, nie więcej. Ten dwór, gdzie mieszkają, jest dokładnie tutaj. Widzisz?
Niedamir przytaknął pochylony nad mapą.
-No to dobrze. To niedaleko miasteczka, Glevesig. Dojedź tam, a znajdziesz dworek. Dojedź do dworku, a znajdziesz chłopca. Dojedź do chłopca, a znajdziesz bogactwo. Rozumiesz o czym ględzę?
Łowca głów ponownie przytaknął.
-Nie obchodzi mnie jak dzieciak zginie, możesz go otruć, zmiażdżyć, zasztyletować, byle byś przyniósł jakiś dowód.
Łowca spojrzał pytająco na księcia.
-Głowa będzie najlepsza-odparł i wychylił kolejny puchar wina.
-Ile mam czasu?
-Daję ci nie więcej niż cztery miesiące. Chłopak musi zginąć jak najszybciej.
Niedamir zastanawiał się o co jeszcze spytać, nie przywykł do rozmów z wyższymi sferami. Theon w porę zauważył zmieszanie najemnika i oznajmił:
-Nic ci nie grozi, dzieciak ledwie ośmioletni, nie ma żadnej armii. Całe rycerstwo i żołdactwo przypadło mnie. Wykonasz robotę, wkupisz się w moje łaski. Jeśli jednak zdradzisz, wyjawisz komuś temat naszej dzisiejszej rozmowy czy zrezygnujesz, będziesz musiał zginąć.
Niedamir znów się zdenerwował, nie przywykł wszakże także do gróźb.
-To jak będzie, przyjmujesz?
-Przyjmuję.
Obaj mężczyźni, po krótkiej wymianie uprzejmości, oddalili się, każdy w swoją stronę.


Post został pochwalony 0 razy
Pon 21:27, 11 Cze 2012 Zobacz profil autora
Wyrośnięty
Bazgroła
Bazgroła



Dołączył: 26 Kwi 2012
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: mężczyzna

Post
Od razu rzuca mi się w oczy ten cały nacisk na ten (O, zgrozo) wiatr. Wieje to wieje... koniec... Tak uważam...
Cytat:
-Kuurrwaaa!!!!-wrzasnął wąsaty rycerz i zakrył rękawicą oczy.

Zły zapis...

Wybacz, ale nie lubię czytać też wulgarnych tekstów. Po prostu odrzuca mnie to...
Mimo to daję Ci plus za narrację, która niezmiernie mnie uradowała. Nie wiem co jeszcze pisać...
Twój tekst uważam za całkiem dobry, ale wiesz... moje teksty dobre nie są więc się nie znam.
6/10.
Powodzenia i życzę Ci weny xd.

P.S Zajmujący avatar...


Post został pochwalony 0 razy
Pon 22:32, 11 Cze 2012 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Opowiadanie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin