Forum Napiszemy   Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Kreatura piękna rozdział 1

 
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Opowiadanie Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Kreatura piękna rozdział 1
Autor Wiadomość
yoko
Mentor
Mentor



Dołączył: 07 Cze 2010
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z szarego papieru
Płeć: kobieta

Post Kreatura piękna rozdział 1
Kiedyś, już nie pamiętam kiedy, miałam napisać opowiadanie, takie w miarę romansidło. Jest to początek, pierwszy rozdział. Nie czuję się za bardzo w takich klimatach, ale spróbowałam. Proszę o ocenę. Smile


Miałam już zapukać. Po prostu uderzyć pięścią w drzwi i zaczekać , aż je otworzą. Jednak nie mogłam się na to zdobyć, bo wiedziałam, że czekają na mnie ciekawskie pytania, plotki i narzekania. Na tą okazję ubrałam się normalnie, w zwykłe ciemne dżinsy i granatową bluzę. Nie pragnęłam się wyróżniać i popisywać przed rodziną. Nie cierpiałam tego typu spotkań, babskich spotkań. Każda moja kuzynka i dwie siostry wyszły za mąż, tylko ja żyłam sama i znowu miałam wysłuchiwać ich rad, jak mam znaleźć partnera i jak o siebie zadbać. Zawsze odpowiadałam im, że nie da się ze mnie zrobić pięknej, słodkiej kobiety. Byłam szarą myszą w rodzinie, całe piękno zostało skumulowane w moi rodzeństwie, za to ja otrzymałam nieśmiały charakter i intelekt. Miałam mysie, krótkie i cienkie włosy i zawsze wiązałam je w kitkę, a wszyscy znajomi otwarcie lub po cichu nazywali go ogonkiem starego gryzonia. Jako policjantka powinnam cieszyć się autorytetem i tak też było. Ludzie mnie szanowali, ale nikt nie podziwiał jako kobietę, co brałam za jawną zniewagę, chociaż nie mogłam nic z tym zrobić.

- Co tu robisz na tym ziąbie?

Odwróciłam się szybko, ale równie niechętnie. Znałam ten głos i doskonale wiedziałam do kogo należał. Kuzynka Marta uśmiechała się szeroko, pokazując swoje białe zęby, które przeszły dwa zabiegi wybielania, jeden w dzieciństwie oraz drugi zupełnie niedawno. Prezentowała się znakomicie w cienkiej, różowej kurtce i czarnej miniówce, a jej piękne, brązowe włosy falowały delikatnie na wietrze.

- Stoję – odparłam z głupkowatym uśmieszkiem, kiedy w rzeczywistości miałam ochotę na głośne przekleństwo.

- Widzę, ale po co? Zresztą nieważne. Idziemy do środka wszyscy pewnie już są. – Podeszła do mnie tanecznym krokiem i zapukała. – Spóźniłam się, bo Damian zabrał mnie na obiad do tej ekskluzywnej restauracji…

Zaczęło się popisywanie, tylko tak to odbierałam. Drzwi otworzyła moja mama, która, jak ostatnio, założyła biało-czarną sukienkę i umalowała się z wyczuciem i gustem. W niczym jej nie przypominałam, w niczym. Jej opalona w solarium twarz, na której gościły już zmarszczki, tak bardzo różniła się od mojej, piegowatej i naznaczonej blizną po oparzeniu na czole. Znowu przefarbowała długie włosy, tym razem na, jak to nazywała, dogłębną czerń.

- Sylwia, kochanie. – Cmoknęła mnie w obydwa policzki. – Jak miło ciebie widzieć. Marta – dwa buziaczki wymienione przez dwie kobiety – co słychać, kochana?

- Jest wspaniale – przyznała z nieskrywaną dumą Marta.

Weszły do środka, a ja, po zaczerpnięciu rześkiego, jesiennego powietrza, poczłapałam za nimi. Do rodzinnego domu lubiłam wracać tylko na święta i spontanicznie, ale nie znosiłam tu przyjeżdżać na babskie ploteczki. Mijałam po drodze zdjęcia, które zostały wywieszona praktycznie wszędzie, gdzie było miejsce. Widok mnie jako dziecka też nie dodawał mi radości, wprawiał mnie w zakłopotanie. Fotografia na której siedziałam pod drzewem z książką, przypominała mi o czasach pełnych fantazji i wyobrażeń przyszłości. Marzyłam o karierze aktorki, jak większość moich koleżanek, i czytywałam wszelakie opowiastki o nastoletnich, pięknych dziewczynach, które osiągały swoje cele. Kolejne zdjęcie na balu maturalnym, na który poszłam bez partnera, nie, nie chciałam tego wspominać.

- Sylwia!

Tym razem wołała mnie siostrzyczka, Marzena, pani psycholog, która miała swój własny gabinet, męża, dziecko w wieku pięciu lat i kochanego pieska. Spojrzałam na nią z uśmiechem na twarzy, udawanym, ale jednak uśmiechem. Ubrana była na czarno, w golf, dżinsy i sportowe obuwie. Patrzyła na mnie zza prostokątnych okularów swymi błękitnymi oczyma i poprawiała blond kosmyk, który niesfornie odstawał od reszty.

- Marzenka, co u ciebie słychać? – Trzeba było sprawiać pozory kulturalnej osoby, która jest zainteresowana tego typu rzeczami.

- Bardzo dobrze, chociaż ostatnio mam pewne problemy w pracy. – Kąciki moich ust podniosły się do góry, a ja miałam nadzieję, że wyglądało to jako uśmiech pocieszający. – Ale cała reszta układa się bardzo dobrze. - Tak, bardzo dobrze, jak klocki lego jej syna.

Weszłam do salonu, a tam zastałam całą resztę rodziny, która siedziała na sofach i fotelach. Magdę, moją siostrę rozsiadującą się wśród zielonych poduszek w wygodnym skórzanym fotelu. Najpiękniejsza brunetka w rodzinie, bo i jedyna. Miałam pięknie piwne oczy i zniewalającą figurę modelki. Była najmłodszą kobietą w rodzinie i wszyscy jej tego zazdrościli. Osiągnęła to, co chciała. Została aktorką, bardzo mało jej płacili, ale jej to nie przeszkadzało. Liczyło się to, że spełniała swoje marzenia w teatrze. Beatę, kuzynkę, wysoką szatynkę i bezrobotną matkę dwójki dzieci, która miała dobrze zarabiającego męża. Celinę, ciocię sprawiającą wrażenie wiecznie zasmuconą, choć w rzeczywistości wciąż się radowała życiem i zmieniała fryzury jak najczęściej. Dzisiaj miała misternie ułożony kok z jasnych włosów i na jej twarzy poznaczonej zmarszczkami błądził grymas.

- A gdzie Asia? – zapytałam szczerze zaciekawiona.

Dawno jej nie widziałam. Sama opuściłam dwa poprzednie spotkanie, wymigując się pod byle pretekstem, lecz tym razem się zjawiłam. Wiedziałam, że za trzecim razem mogłyby się na mnie obrazić, bądź co bądź, zależało mi na nich, jak to na rodzinie.

- Joanna musiała wyjechać służbowo do Niemiec – oznajmiła mama.

Przywitałam się z każdą buziakiem i w końcu zajęłam miejsce na samym końcu seledynowej kanapy obok Celiny. Mama podała kawę, dla mnie i Celiny herbatę, oraz położyła na niskim stoliczku kruche ciasteczka.

- Beatka, opowiadałaś, że znalazłaś pracę. To na czym skończyłyśmy? – spytała Marzena.

- Że mam odbierać telefony, umawiać spotkania i tak dalej. Jak to praca sekretarki – powiedziała niechętnie Beata.

- A nie cieszysz się, że wyrwiesz z domu? – Magda wychyliła się po kilka ciastek i podała mi je przez całą długość stołu.

Zabrałam jedno i spróbowałam. Te same co zwykle, ale nie mogłam narzekać, bo były to moje ulubione wypieki. Zdziwiłam się, że mąż Beaty pozwolił jej podjąć pracę. Przecież zachowywał się bardzo egoistycznie i sądził, że miejsce kobiety jest w domy, przy dzieciach i że nie powinna zajmować się niczym innym, bo on sam zadba o zarobki.

- A co na to Marcin? – zadała za mnie pytanie Celina.

- Z trudem udało mi się go przekonać, ale zażądałam tego i postawiłam sprawę jasno. Sama będę opłacać opiekunkę do dziecka i dbać o to, żeby wieczorem zjadł ciepły, smakowity posiłek. A ty Magda? Dostałaś rolę w tym przedstawieniu?

- No, udało mi się. Będę znakomitą kobietą w bieli.

Przez godzinę rozmawialiśmy o osiągnięciach zawodowych i nowych sprawach. Nikt nie zaczynał nielubianego przeze mnie tematu, aż do czasu, gdy zegar wybił godzinę dwudziestą.

- Sylwia, znalazłaś wreszcie kogoś dla siebie?

Chociaż pytanie zadawała Magda, wszystkie głowy zwróciły się w moją stronę. Postanowiłam kłamać i wymyślać dla zabawy jakąś historyjkę. Jeśliby mi uwierzyły, miałabym je z głowy na resztę wieczoru, a następnym razem wytłumaczyłabym się z małego kłamstewka i po sprawie.

- Tak, takiego pięknego mężczyznę. Ma na imię Zenon, ma trzydzieści lat i jest łysy jak kolano Beaty, ale dla mnie bardzo słodki. – Jak już zmyślać, to na całego, taką wyznawałam teorie.

- Kim jest z zawodu? – dociekała mama.

- Nie ma pracy. Ciężko mu jest ją zdobyć. Bo wiecie… On siedział w więzieniu za pobicie kogoś, kto leżał w śpiączce prze kilka dni. Ale chce otworzyć swój własny salon, gdzie zajmowałby się tatuowaniem ludzi. Nauczył się tego w więzieniu, wiecie, ma praktyki za sobą.

Wszystkie się zaśmiały, a ja przez jedną chwilę uznałam, że one mi uwierzyły. Byłoby zabawnie, ale one jednak nie były aż tak głupie.

- A tak na poważnie, to u ciebie nadal w sercu sucho jak na Saharze? – zapytała Marzena.

- Nie, nie, skądże. Krew działa bardzo sprawnie i jest tam wystarczająco mokro. Poza tym pamiętajcie, na Saharze też pada.

Miałam dość, chciałam wrócić do domu, położyć się spać i zacząć jutrzejszą niedziele w dobrym humorze. Niestety moje zwykłe, przyziemne prośby były jak marzenia ściętej głowy.

- Musisz sobie kogoś znaleźć. Masz trzydzieści dwa lata, a twój najdłuższy związek trwał miesiąc i to wtedy, kiedy miałaś dwadzieścia jeden lat!

- Ale mnie wystarczają moje jednodniowe związki. Tak jest łatwiej.

Kłamałam, oj łgałam. Moje spotkanie z mężczyznami w nocy, po pijanemu nie należały do wystarczających. Potrzebowałam kogoś, kto by mnie przytulił, pomógł. Tylko tyle, nie szukałam ideału, pięknego mężczyzny z czasopism, bo taki nawet nie zwróciłby na mnie uwagi bez potrzeby. Nie łudziłam się w tej kwestii. Mój mąż mógłby mieć brzuch piwosza, twarz uroczej świnki i nogi salamandry. Wszystko mi jedno, byle należał do mnie i kochał mnie taką, jaką jestem.

- Nieprawda. Potrzebujesz kogoś…

Cały wieczór przegadałyśmy, a raczej one przegadały, o moich problemach ze stałością w związkach. Nasłuchałam się rad, zapewnień i ich zwierzeń, oczywiście w niczym mi nie pomogły. Były to tylko teorie, tak elastyczne i zmienne jak pogoda. O, o pogodzie mogłam rozmawiać z mężczyznami, najłatwiejszy temat. Szkoda, że nie zostałam pogodynką, wtedy miałabym jeszcze więcej do powiedzenia.

- Tak ogólnie – zaczęła Celina późnym wieczorem – najzupełniej ogólnie…

Znałam te jej ,,ogólnie’’, to zawsze wróżyło coś nie dobrego. No cóż, może nie tyle złego, co dla mnie niezbyt kuszącego, a gdy zaczynała taką wypowiedź wszyscy już wiedzieli, że nie warto jej odmawiać.

- Mam dla was niespodziankę. – Uśmiechnęła się do nas zachęcająco. – Umówiłam nas na jazdę konną.

Gdybym mogła uderzyłabym się w czoło, ale z pewnością mi nie wypadało.

- Ja nie mogę – orzekła natychmiast Beata. – Mam całą niedziele zajętą.

- To nie dla mnie – oznajmiła wnet mama. – Lekarz mi zabronił.

A jednak, tylko mnie wydawało się, że po słowach ,,ogólnie’’ nie można było się wymigać. Chyba dotyczyło to tylko mojej osoby.

- Sylwia, ty na pewno prawda? Nie masz planów na niedziele. – Celina bardziej mówiła twierdząco niż pytająco.

Kiwnęłam głową. Przynajmniej spróbowałabym nowej rzeczy albo poznała jakiegoś miłego mężczyznę, takiego rolnika, jeźdźca bezzębnego, grunt to dobre podejście.

- Ja z chęcią – zdeklarowała się Magda.

- Ja też – obiecała Marta.

- Ja niestety nie mogę – powiedziała Marzena. – Nie dam rady, jutro mam pewną szczególną wizytę w pracy, pewien pacjent, same rozumiecie.

- Tak, więc… Ja, Magda, Marta oraz Sylwia – wymieniła rozradowanym głosem Celina. – W moim wieku trzeba próbować nowych rzeczy, bo wkrótce może się okazać, że jestem już za stara.

Wiedziałam już, co czekało na mnie jutro i jedynym moim zmartwieniem, które chodziło mi po głowie było ,,Jak ja się ubiorę?’’.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez yoko dnia Śro 21:41, 15 Wrz 2010, w całości zmieniany 3 razy
Śro 16:00, 15 Wrz 2010 Zobacz profil autora
Graphoman
Minister wielki koronny



Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 1888
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: mężczyzna

Post
Nie dam rady sprawdzić wszystkiego na raz, dość późno już, ale spróbuję ile mi się uda, dokończę najwyżej jutro.

Cytat:
w moi rodzeństwie

moim rodzeństwie.

Cytat:
odparłam z głupkowatym uśmieszkiem, kiedy w rzeczywistości miałam ochotę na głośne przekleństwo.

Może zamiast "kiedy" użyłabyś "lecz"? Jak dla mnie lepiej brzmi.

Cytat:
W niczym jej nie przypominałam, w niczym.

Chyba kropka. Chcesz podkreślić znaczenie, tak? Więc chyba powinno być tak: "W niczym jej nie przypominałam. W niczym. "

Cytat:
Jej opalona w solarium twarz, na której gościły już zmarszczki, tak bardzo różniła się od mojej, piegowatej i naznaczonej blizną po oparzeniu na czole. Znowu przefarbowała długie włosy, tym razem na, jak to nazywała, dogłębną czerń.


Parę błędów:
a) Nie ma swobodnego przejścia między zdaniami. Przydałoby się jakoś ciągnąć akcję, a nie urywać opisy
b) "jak to nazywała" powinno być wtrąceniem( -..xxx..-)

Cytat:
lubiłam wracać tylko na święta i spontanicznie

"i spontanicznie" źle brzmi... Może: Tylko gdy miałam na to ochotę?

Cytat:
które zostały wywieszona praktycznie wszędzie, gdzie było miejsce.

a) wywieszone
b) może zamiast: "gdzie było miejsce", " gdzie tylko można było je powiesić?

Cytat:
Widok mnie jako dziecka też nie dodawał mi radości, wprawiał mnie w zakłopotanie.

Widok mnie jako dziecka też nie sprawiał mi radości. Przeciwnie - wprawiał mnie w zakłopotanie.


Ok. Do tego momentu jest nieźle. Czyta się w miarę OK, poza paroma błędami jest znośnie. Arcydzieło to nie jest, ale nie narzekajmy.
Zobaczymy jak skończę... Później będzie ocena.


Cytat:
Tym razem wołała mnie siostrzyczka, Marzena, pani psycholog, która miała swój własny gabinet, męża, dziecko w wieku pięciu lat i kochanego pieska.

Na to nie zwracaj uwagi, to dla mnie, żebym wiedział gdzie skończyłem:)


Post został pochwalony 0 razy
Śro 22:53, 15 Wrz 2010 Zobacz profil autora
Lux
Gość






Post
Wybacz, że tak późno, ale zapomniałem o Twoim tekście z tego wszystkiego. Miałem pisać, ale jeszcze rzucę okiem...

Cytat:
chociaż nie mogłam nic z tym zrobić.


Tak nie jest źle, ale nie wiem, czy nie lepiej będzie ,,nic na to poradzić". Chociaż nie, czepiam się już szczegółów.

Cytat:
Zaczęło się popisywanie, tylko tak to odbierałam.


...a przynajmniej ja tak to odbierałam.
Taka sugestia, ale nie wiem, czy mam rację.

Cytat:
W niczym jej nie przypominałam, w niczym.


Tu się zgadzam z Youngiwem. Kropka przed ,,w niczym".


Dobra, kończę. Wybacz, ale faktycznie muszę się dzisiaj zabrać za pisanie. Solidnie zacząłem, to i solidnie skończyć by się zdało.
Swoją drogą ciężko się oderwać, bo nimi na początku nie ma nic konkretnego, ani - wydawałoby się - ciekawego, ale jednak wciąga. Gratulacje, bo wciągnąć czytelnika nie jest łatwo.
Może jutro przejrzę resztę, ale niczego nie gwarantuję.
Ale na pewno pozdrawiam i życzę wiele weny.
Czw 21:16, 16 Wrz 2010
Drea
Geniusz
Geniusz



Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 637
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: kobieta

Post
Błędy językowe itp. już wytknięto, wiec ja tylko dodam, że mi się podobało. Ciekawie się zaczyna, wręcz mogę powiedzieć, że mnie wciągnęło i chcę więcej xD Pisz, pisz, ja cem czytaaaaać! *głos ciasteczkowego potwora*


Post został pochwalony 0 razy
Czw 21:22, 16 Wrz 2010 Zobacz profil autora
yoko
Mentor
Mentor



Dołączył: 07 Cze 2010
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z szarego papieru
Płeć: kobieta

Post
Young, dziękuję za ocenę. Szanuję krytykę i zgadzam się z Tobą prawie we wszystkim. Mam tylko pytanie.

Cytat:
"i spontanicznie" źle brzmi... Może: Tylko gdy miałam na to ochotę?

Właśnie chodziło mi o to, że nie wracała wtedy, kiedy miała ochotę, tylko spontanicznie. Podczas powrotu z pracy, przejeżdżając. Tak nagle. Właśnie dlatego spontanicznie, bo niczego wcześniej nie planowała. Chciałam ująć to później.
Więc czy tak może pozostać?

Cytat:
Tak nie jest źle, ale nie wiem, czy nie lepiej będzie ,,nic na to poradzić". Chociaż nie, czepiam się już szczegółów.

Faktycznie lepiej brzmi. Cieszę się, że zwracasz uwagę na szczegóły.

Cytat:
...a przynajmniej ja tak to odbierałam.

Tak, tak. Jak dla mnie masz rację Smile

Cytat:
Swoją drogą ciężko się oderwać, bo nimi na początku nie ma nic konkretnego, ani - wydawałoby się - ciekawego, ale jednak wciąga. Gratulacje, bo wciągnąć czytelnika nie jest łatwo.

Ten aspekt jest dla mnie najważniejszy, więc cieszę się, że mi się udało i dziękuję Smile

Cytat:
Wybacz, ale faktycznie muszę się dzisiaj zabrać za pisanie. Solidnie zacząłem, to i solidnie skończyć by się zdało.

Powodzenia i życzę weny Smile

Dziękuję wam Smile
To będę czekać, może przeczytacie jeszcze do końca Smile

Cytat:
wiec ja tylko dodam, że mi się podobało. Ciekawie się zaczyna, wręcz mogę powiedzieć, że mnie wciągnęło i chcę więcej xD Pisz, pisz, ja cem czytaaaaać! *głos ciasteczkowego potwora*

Podobało się? To świetnie Smile Dziękuję, że przeczytałaś i oceniłaś. Postaram się pisać w weekend, pewnie ,,zaatakuję forum'' nowym rozdziałem, jak uda mi się napisać Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez yoko dnia Czw 21:30, 16 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
Czw 21:26, 16 Wrz 2010 Zobacz profil autora
Drea
Geniusz
Geniusz



Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 637
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: kobieta

Post
yoko napisał:
Drea napisał:
wiec ja tylko dodam, że mi się podobało. Ciekawie się zaczyna, wręcz mogę powiedzieć, że mnie wciągnęło i chcę więcej xD Pisz, pisz, ja cem czytaaaaać! *głos ciasteczkowego potwora*

Podobało się? To świetnie Smile Dziękuję, że przeczytałaś i oceniłaś. Postaram się pisać w weekend, pewnie ,,zaatakuję forum'' nowym rozdziałem, jak uda mi się napisać Very Happy

Atak rozdziałowy w wykonaniu Yoko XD


Post został pochwalony 0 razy
Czw 22:40, 16 Wrz 2010 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum Napiszemy Strona Główna » Wasza twórczość literacka / Opowiadanie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin